Zorza polarna
Zorze występują w bardzo wielu postaciach, które nie odgraniczają się wyraźnie od siebie, ale przechodzą jedne, w drugie. Można je rozdzielić na: zorze o strukturze promienistej, niepromienistej i pulsującej.
Najczęstszymi formami zorzy polarnej o strukturze promienistej są łuki i pasma. Rzadszymi zaś postaciami — draperie i zasłony.
Jeżeli promienie zbiegają się w zenicie, widzimy wtedy wspaniałe zjawisko korony.
Najbardziej typową postacią zorzy bez struktury promienistej jest jednorodny łuk. Czasami zorza tego typu występuje w formie rozlanej lub rozproszonej powierzchni świecącej, bez wyraźnych granic. Ta postać występuje szczególnie często przy dogasaniu zorzy polarnej. Łuki i powierzchnie świecące czasami pulsują, rozwijając się, nabierając na sile światła i zanikając rytmicznie w okresach kilku sekund. Podobnie w zorzach o strukturze promienistej mogą rytmicznie powstawać i zanikać promienie.
Norweski profesor Stormer na podstawie kilku tysięcy zdjęć fotograficznych zorzy polarnej Sklasyfikował je, podzielił na grupy i w roku 1931 wydał specjalny atlas podobny do atlasu chmur dla użytku obserwatorów na stacjach polarnych.
Na zasadzie wielu tysięcy obserwacji, przeprowadzonych głównie w Norwegii ustalono, że zorze polarne występują najczęściej na wysokości około 100 km nad ziemią. Najniższe zaobserwowane tego rodzaju zjawiska znajdowały się o 30 km od powierzchni globu, a najwyższe na wysokości 1000 km. Zorze na tak znacznej wysokości zdarzają się jednak bardzo rzadko i prawie zawsze znajdują się w częściowo lub całkowicie oświetlonej przez słońce części atmosfery. O ile dla zórz zwykłym kolorem charakterystycznym jest barwa zielonkawa lub zielonkawo – żółta, czasem z domieszką czerwieni, to zorze oświetlone przez słońce mają odcień szaro – fioletowy.
Niezwykłe to zjawisko tak silnie oddziaływujące na wyobraźnię ludzką, wielokrotnie opisywane przez badaczy podbiegunowych, nie zyskało jednak oddźwięku w legendach ludzi Północy. Eskimosi, których świat duchów zapełniony jest czyhającymi na życie człowieka demonami, przechodzą do porządku dziennego nad zjawiskiem zorzy. Stare opowieści eskimoskie wspominają jedynie, że zorze pojawiają się wówczas, gdy dusze zmarłych — przebywające w szczęśliwej słonecznej krainie, gdzie nie ma głodu ani cierpienia, a czas schodzi na grach i zawsze pomyślnych łowach — bawią się w piłkę czaszkami morsów.
Obojętność tę tłumaczyć można tylko tym, że zorza nie ma żadnego wpływu na ich pełne trudów życie codzienne. Słońcu natomiast, które jest źródłem życia na dalekiej Północy, do którego tęsknią przez długi okres nocy polarnej, poświęcają w swych opowieściach wiele uwagi.
Częstość występowania zórz polarnych jest ściśle związana z aktywnością Słońca. Co jedenaście lat, gdy ilość plam na Słońcu zwiększa się, zorze polarne stają się częstsze i intensywniejsze. W okresach tych obserwowane są też bardzo silne zaburzenia w polu magnetycznym ziemskim, podczas których pas zórz polarnych przesuwa się ku równikowi.
Bardzo ciekawym jest również wpływ zórz polarnych na rozchodzenie się fal elektromagnetycznych (radiowych). Zorze tworzą czasami ekrany, przez które nie przechodzą fale radiowe, przerywając w ten sposób komunikację między licznymi stacjami, jak to miało miejsce w styczniu 1938 roku.
W innych wypadkach w związku z występowaniem zórz polarnych, sygnały radiowe przychodzą z wielokrotnie większą siłą. Zależne to jest od położenia stacji nadawczej i odbiorczej w stosunku do występującej zorzy polarnej.
Mimo, iż w ciągu ostatnich trzydziestu lat bardzo wiele zostało dokonane w dziedzinie badań nad zorzą polarną, jednak zjawisko to posiada w dalszym ciągu bardzo wiele tajemnic, gdyż wkracza ono swym zasięgiem w bardzo wiele dziedzin fizyki i geofizyki, nad rozświetleniem których pracują coraz liczniejsze zastępy uczonych.
W związku z obecnym nasileniem aktywności Słońca można się spodziewać, że w najbliższych latach będziemy jeszcze nieraz mieli możność obserwowania zorzy polarnej nie tylko w Norwegii, ale nawet w Polsce. Należy się spodziewać, że przeprowadzane ostatnio naukowe obserwacje przyczynią się do pogłębienia wiadomości o tym ciekawym zjawisku.
W zapale krasomówczym, nie zauważyłem jak liczne mam przed sobą audytorium. Wszyscy zebrali Się wokół mnie.
„Wykład“ mój kończę już w kabinie przy gorącej kawie — przemarzliśmy bowiem na pokładzie do kości. Słuchają mnie z zainteresowaniem — jeśli nawet nie zrozumieli wszystkiego, to wierzą mi, a pytania zadają logiczne, celowe i rzeczowe.
Zadziwia mnie inteligencja tych prostych marynarzy.
Wicher jest tak silny, że ryk jego zagłusza chrzęst i skrzypienie trących się o siebie brył lodowych.
Nagły krzyk „znów zorza“ wyrywa nas ze spokojnej kabiny na pokład. Ostry wicher wtłacza nam oddech z powrotem do płuc. Zapatrzony w przepych pulsującej barwnej wstęgi na niebie, zapominam o mądrych wywodach na temat „istoty“ zorzy — chłonąc jedynie wszystkimi zmysłami niezapomniane piękno tego zjawiska.