Wyniki wielkiego przewrotu
Zastanawiające jest, że już od dłuższego czasu wokół tematu, jakim są osiągnięcia gospodarcze Związku Radzieckiego, krąży bezustannie współczesna publicystyka świata. Wszak sporo pracuje się również na niwie gospodarczej w Unii Północno – Amerykańskiej, wiele w Imperium Brytyjskim, także we Włoszech, Francji, Belgii, Szwecji, a ostatnio nawet w Niemczech. Te rzeczy atoli przechodzą bez szczególniejszej uwagi, poniekąd jako zjawisko powszednie, jako oczywistość, nie wymagająca podkreślania. Ze Związkiem Radzieckim jest inaczej i nie dlatego, że Związek o to szczególnie się stara i zabiega, ale dlatego, że wszystko, co się tam dzieje, jest dla świata zadziwiającą nowością, a bardziej jeszcze, że przyjęło charakter jakiegoś gigantycznego marszu wzwyż, jakiegoś olbrzymiego kalejdoskopu z ciągle zmieniającymi się obrazami. Ludzkość nie może otrząsnąć się z wrażenia, dokonywania się tam nad Wołgą, Dnieprem lub Irtyszem jakiegoś nowego niebywałego procesu, w którym wszystko się spaja i przetwarza, jak niemniej wszystko społem i naraz bierze udział; bo i położenie obszaru i jego ludność, jego wielkość i jego naturalne skarby, a nawet jego klimat. Wszystkie wieści o tym misterium pracy i wysiłku do wiadomości różnych narodów docierają okryte płaszczem jakiejś tajemnicy czy pół-tajemnicy, znowu bez woli i tendencji Związku, a nade wszystko zjawiają się nagle jakby produkt działania jakiejś różdżki czarodziejskiej. Na widownię występuje jakiś gigantyczny plan, wysuwa się przepotężna wola, która wszystko przepaja i łączy i wszystkim kieruje. Słowem obraz jedyny w swoim rodzaju, którego ludzkość dotąd nie widziała.
Przez setki lat Imperium Rosyjskie carów miało ustaloną opinię państwa rządzonego gospodarczo najniedołężniej w świecie. Na imperium rosyjskie nauczono się patrzyć jako na półkolonialny obszar, na arenę działań obcego kapitału, który urządzał się tu tak, jak mu było wygodnie. Rząd rosyjski ciągle potrzebował pieniędzy i zdobywał je w bankach zagranicznych, oddając na pastwę obcego kapitalizmu całą swoją produkcję. Obcy bankierzy wyciskali z Rosji corocznie w formie oprocentowania płaconego przez rząd od pożyczek, 600 do 700 milionów rubli w złocie, a nadto z przedsiębiorstw, znajdujących się tutaj w ręku obcokrajowców, około 200 milionów rubli czystego zysku, nie licząc utrzymania tysięcy sprowadzanych z zagranicy inżynierów i techników.
Dla Rosjan było w przemyśle mało miejsca, albo go w ogóle brakowało. Pracował tu prawie tylko niewykwalifikowany rosyjski robotnik, zawsze źle płatny i wykonywujący swoją pracę często po 12 godzin na dobę. Nie tylko jednak fachowców przywożono z zagranicy, bo tak samo było z maszynami, które stale importowano, jednak w niedostastecznej ilości i jakości, aby jak najmniej inwestować kapitału, wychodząc z założenia, że w najgorszym razie jest zawsze do rozporządzenia tania siła robocza rosyjska, która może maszyny zastąpić. Fabryki maszyn, i to tylko rolniczych albo do szycia, założone przez Amerykanów, nigdy nie dźwignęły się na poziom pełnych, samodzielnie pracujących zakładów, lecz pozostały na poziomie
montowni, składających materiał sprowadzany z zagranicy. Tak samo było z kotłami i turbinami, nie mówiąc już o maszynach elektrycznych, które wszystkie prawie pochodziły z Niemiec z fabryk Siemensa—Halskiego i Schukerta. W rezultacie w roku 1913 największy obszar państwowy na świecie, tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej, w dziedzinie produkcji przemysłowej równał się Francji z roku 1880, czyli stał za nią o 33 lata wstecz, za Anglią — o lat 40, za Niemcami — o 46, a za Stanami Zjednoczonymi — o lat 60.
Fatalne było także rozmieszczenie rosyjskiej produkcji przemysłowej. Centralna U-kraina i okręg petersburski, a zatem obszary peryferyczne, skupiały 3U wytwórczości przemysłowej, reszta przypadała na okolice Moskwy, a drobne tylko ilości — na Ural i Syberię. Surowce musiały nieraz odbywać długie podróże do zakładów przetwórczych, bo w sąsiedztwie miejsc występowania surowca, fabryk nie zakładano, często dlatego tylko, aby nie podnosić poziomu życia miejscowej ludności. Nie mało surowców przywożono też z zagranicy. Na przykład węgiel w roku 1913 w 21% był pochodzenia zagranicznego, a Petersburg w ogóle pracował tylko przy pomocy paliwa obcego, gdyż nawet naftę sprowadzano tam z Meksyku. Zdarzały się również takie osobliwości jak importowany piasek kwarcytowy z okolic Paryża, lub zwykła glina z Niemiec. Za te wszystkie surowce płacono wcale drogo, a jeszcze drożej za maszyny, gdy surowce wywożone z Rosji przeważnie osiągały ceny wybitnie niskie.