Trzy razy Bohr
Wywiad z prof. Wojciechem Rubinowiczem na temat jego wrażeń z trzech spotkań z Nielsem Bohrem. Niels Bohr jest słynnym twórcą kwantowej teorii atomu, laureatem nagrody Nobla, profesorem Uniwersytetu w Kopenhadze. Wojciech Rubinowicz jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, członkiem czynnym Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego.
PYTANIE — Czy nie zechciałby pan profesor powiedzieć Czytelnikom w jakich okolicznościach poznał pan Bohra?
— Otóż tak: prawie 30 lat temu opublikowałem moją „regułę wyboru“, kierująca skokami elektronów w atomie Bohra. Na skutek tego prof. Niels Bohr zaprosił mnie do Kopenhagi, a rzecz zrozumiała, że z tego zaproszenia z radością skorzystałem. By to to właśnie po dłuższym pobycie moim w Monachium, gdzie, pracując jako asystent prof. Sommerfelda, byłem przepojony atmosferą naukowa. Rzeczywiście odpowiedni to nastrój, by bez zastrzeżeń ulec czarowi tego geniusza, za jakiego wtedy już Bohra powszechnie uważano. Już wtedy tzn. w roku 1920. Bo jeszcze w r. 1913, gdy po uzyskaniu stopnia doktora — równorzędnego w Danii z naszą habilitacją — miał widoki na uzyskanie katedry fizyki teoretycznej, nie dopatrzono się w nim niczego wyjątkowego i katedry wówczas nie otrzymał. Ale może właśnie ten ciężki cios, niby grom z nieba wzniecił w nim świętą iskrę genialności i młody, 28-letni, Bohr podyktował, jak fama głosi, w wiejskim zaciszu swojej żonie pracę, w której podłożył podwaliny pod potężny gmach nowej, kwantowej fizyki atomów, a sobie utorował drogę do dzisiejszej swojej sławy.
Pytanie — Co mógłby pan powiedzieć o nim jako o człowieku. Jakie jego cechy rzucały się przede wszystkim w oczy?
Mój przyjazd w roku 1920 nastąpił po odkryciu przez Bohra zasady odpowiedniości, tego pomostu między fizyką klasyczną a kwantową, właśnie w czasie, gdy przygotowywał swoją teorię układu periodycznego pierwiastków chemicznych. W jego „zakładzie“, mieszczącym się wówczas właściwie w jedlnym tylko pokoju, zastałem jego asystenta), H. A. Kramersa, wtedy młodego, dziś głośnego fizyka holenderskiego. We trójkę, w ścisłym gronie omawialiśmy wciąż wyłaniające się nowe zagadnienia ówczesnej teorii kwantów. Podczas takich rozmów olśniewał nas Bohr bogactwem swych pomysłów. Niesamowitą zdolnością przewidywania praw fizyki wywoływał wprost fascynujące wrażenie wizjonerstwa. Stąd pochodzi też legenda, że w ciemności po omacku z 200 odczynników Bohr, wiedziony swą nieomylną intuicją, wychwyci zawsze właśnie tylko ten, którego szuka. Na wspólnych wycieczkach poznaliśmy jego zamiłowanie do przyrody. W domu był troskliwym, choć nieco nieporadnym ojcem wówczas już dwóch małych synków. W obcowaniu, w współżyciu z nami był zawsze ogromnie uczynny, uprzejmy, ale jak gdyby nieśmiały, a przede wszystkim nadzwyczaj skromny.
Taki był Bohr w roku 1920.
Pytanie — Jakie wrażenie odniósł pan profesor za drugim swoim pobytem u Bohra?
W roku 1922 zaprosił mnie ponownie. Przyjechałem. Tym razem zastałem tu już szersza grono z różnych stron przybyłych uczonych. Wszystkich wiodła chęć zdobycia w rozmowach z Bohrem nowych pomysłów i znalezienia dróg do ich rozwiązania. Dla Bohra szukanie prawdy w nauce jest jedynym celem, a znalezienie jej — nagrodą najwyższą. Tym swoim nastawieniem, z wyjątkowego swego charakteru wypływającym, uszlachetnia jak gdyby wszystkich: bez zawiści wszyscy w zakładzie wzajemnie sobie pomagając, budowali wspólnie fizykę kwantów.
Zakład fizyki teoretycznej, podczas pierwszego mego pobytu dopiero w planach istniejący, był teraz już zupełnie urządzony, posiadał sale wykładowe, pokoje dla asystentów, ą nawę i: pracownie do prac spektroskopowych. Wszystko się więc zmieniło. Tylko Bohr sam się nie zmienił! Był już sławny, w blasku spodziewanej nagrody Nobla (otrzymał ją w jesieni 1922 r.), ale pozostał tym samym serdecznymi i troskliwym przyjacielem. Na wykładach, które wówczas urządzał dla swoich współpracowników, wciągał wszystkich w magiczny krąg swych zainteresowań, mimo że nie oszałamia słuchaczy błyskotliwą wymową. Wtedy miałem też możność zapoznania się ze sposobem redagowania przez Bohra swoich prac naukowych. Stara się swoje tezy sformułować jakby sub specie aetemitatis, by odwieczne prawdy w nich zawarte przetrwać mogły w tej postaci, w której je podaje poprzez wieiki, poprzez wszelkie zmiany naszych poglądów teoretycznych.