Trójwymiarowe kino
Podziwialiśmy pełne realizmu arcydzieła Matejki, fotografikę mistrza Bułhaka, piękny kolorowy film „Czarodziejski Kwiat“, pełną przestrzeni „Symfonię Pastoralną“ i wiele, wiele innych wspaniałych dzieł sztuki, stworzonych na dwuwymiarowej płaszczyźnie. Musimy jednak przyznać rację geniuszowi nauki i sztuki epoki Odrodzenia — Leonardo da Vinci, który doszedł do wniosku, iż najpiękniejszy obraz, najwierniej oddający rzeczywistość — nie będzie miał nigdy tej głębi i życia, jakie daje zwykłe — tak samo płaskie — lustro, odbijające tę rzeczywistość.
Najwspanialszy rysunek, obraz czy fotografia, lub film, przy zastosowaniu wszystkich środków jak ruch — perspektywa geometryczna, liniowa, światłocienie, barwy itd. są zawsze jakby odstępstwem od rzeczywistości. Nie dają pełnego wrażenia otaczającej nas przestrzeni, w której żyjemy, poruszamy się i którą odczuwamy.
Spróbujmy wziąć igłę, nawet z dużym uszkiem i dla ułatwienia pracy cienką nitkę. Ustawmy igłę tak, aby ucho było jak najmniej widoczne. No i nawlekajmy. Nic prostszego. Prawda? A teraz powtórzmy tę czynność przymknąwszy jedno oko. Ileż trudu i omyłek w ocenie odległości nitki od igły w kierunku od nas prostopadłym. To najprostsze doświadczenie dowodzi różnicy w ocenianiu przestrzeni przy widzeniu dwuocznym, — stereoskopowym, a jednoocznym — monokularnym. Spójrzmy jeszcze na naszą igłę, przymykając na zmianę to jedno, to drugie oko. Igła zda się skacze, zmieniając swoje położenie w stosunku do dalszego tła. Każdym okiem widzimy przestrzeń z innego punktu widzenia. Widzimy dwa dosyć płaskie obrazy. I dopiero te dwa różne obrazy, dzięki niezbadanym dotąd procesem psychofizjologicznym, zachodzącym w naszym mózgu, dają w świadomości naszej pełne odczucie głębi.
Działalność oka, przypomina właściwości aparatu fotograficznego. Promienie, wpadające przez obiektyw-źrenicę, dają na matówce-siatkówce, którą pokryte jest dno oka, obraz rzeczywisty, odwrócony i pomniejszony. Siatkówkę tworzy skomplikowane zakończenie nerwu wzrokowego. Dokładnie naprzeciw źrenicy znajduje się najczulsze miejsce siatkówki tzw. żółta plamka. Linię, którą moglibyśmy przeprowadzić od żółtej plamki — przez środek źrenicy — nazywamy osią oka. Przy rozpatrywaniu jakiegoś punktu w przestrzeni, musimy wpierw skierować nań wzrok, czyli oś oka. Następnie musimy otrzymać wyraźny i ostry rysunek tego punktu na żółtej plamce.
Dzięki pracy wewnętrznych mięśni soczewka może zmieniać swoją krzywiznę, a tym samym oko nasze — swoją siłę optyczną. Zawdzięczając temu możemy uzyskać ostry obraz bądź bliższych, bądź dalszych przedmiotów. Właściwość ta nazywa się — akomodacją. Jest to pierwsza właściwość, pozwalająca ocenić głębię przestrzeni. Ale jak doświadczenie z naszą igłą wykazało, ocena ta w pewnych przedziałach może być zwodnicza.
Odległość źrenic naszych oczu wynosi od 54—72 mm. Jako średnią przyjmujemy 65 mm. Przy rozpatrywaniu jakiegokolwiek przedmiotu, jednocześnie jednym i drugim okiem, osie naszych oczu przecinają się na tym przedmiocie. Kąt, który tworzą w danym momencie nazywa się kątem zbieżności. Czym bliżej znajduje się rozpatrywany przedmiot, tym większy jest kąt zbieżności, im dalej — tym mniejszy kąt. Przy bardzo dużym oddaleniu przedmiotu kąt ten równa się O, gdyż osie będą miały kierunek równoległy.
Przy przenoszeniu wzroku z jednego przedmiotu na drugi, przenosimy również osie oczne. Ewentualna zmiana ich kąta daje pojęcie o bliższym, lub dalszym położeniu danego przedmiotu. Kąt zbieżności i jego zmiany są drugim — ważniejszym — czynnikiem przy ocenie głębi przestrzeni.
Trzecim natomiast i najważniejszym czynnikiem są dwa różne obrazy — rysunku przedmiotu i jego ustawienia w przestrzeni, — które otrzymujemy w każdym oku — zależnie od odległości w jakiej te przedmioty od nas się znajdują.
Dochodzimy więc do wniosku, że aby fotografia lub obraz oddawały wiernie rzeczywistość, musimy je wykonywać podwójnie — dla każdego oka oddzielnie. Następnie musimy je tak rozpatrywać, aby każde oko widziało obraz tylko dla niego przeznaczony, i aby w sumie dały wyobrażenie rzeczywistości w trzech wymiarach.
Połóżmy przed sobą na stole, prostopadle do nas, a równolegle względem siebie — dwie np. identyczne szpilki, w odległości około 1 — 2 cm jedna od drugiej. Palcem, lub ołówkiem tak nad nimi manewrujmy, aby w rezultacie lewe nasze oko widziało tylko lewą, a prawe — tylko prawą szpilkę. Po chwili przypatrywania Się obydwie szpilki „zejdą się“ nam w jedną, położoną jak gdyby pod płaszczyzną stołu. Wrażenie to uzysku^ jemy dzięki przecięciu się naszych osi ocznych poniżej rzeczywistej odległości „obrazu“.
A teraz ustawmy dwa palce w ten sposób, aby w szparze pomiędzy nimi widzieć lewym okiem prawą, a prawym lewą szpilkę. Po chwili, uda nam się zobaczyć „zejście“ dwóch szpilek w jedną, zawieszoną nad stołem, mniej więcej na wysokości palców. Osie naszych oczu skrzyżowały się nad rzeczywistą odległością od obrazu.
Obydwa te ćwiczenia wymagają pewnej wprawy, gdyż przyzwyczajeni jesteśmy do jednoczesnej zmiany akomodacji ze zmianą zbieżności kąta konwergencji. Ponieważ jednak kąt akomodacji, szczególnie przy dalszych odległościach nie odgrywa dużej roli, trudność tę łatwo jest przezwyciężyć.