Tragedia ziemi amerykańskiej
„Z tych przestrzeni zoranych pól, leśnych pogorzelisk, wyciętych lasów i wydeptanych łąk, wiosenne i deszczowe wody spływają gwałtownie do rzek. Woda, która powinna byłaby normalnie ściekać w ciągu trzech miesięcy, spływa do morza w ciągu jednego miesiąca. Rzeki dawniej czyste, toczą teraz wody mętne i brudne. Rezerwuary przepełniają się, tamy okazują się coraz bardziej i bardziej bezsilne.
Obnażona ziemia nie pozwala wodom deszczowym zbierać się w studniach artezyjskich, jak to zazwyczaj bywa, gdy istnieje pokrywa lasów i traw. Dane o wodach podskórnych całej zachodniej połowy kontynentu wskazują na ich wyczerpanie. To wyczerpanie jest bardziej poważne w stanach Dakota, lova, i w centralnej dolinie Kalifornii. Poziom wody w chłodnych, ciemnych rezerwuarach, które niegdyś tak silnie pomagały w bilansowaniu powodzi i posuchy obniża się. To samo dzieje się ze zbiornikami na powierzchni. Jeśli to spustoszenie będzie szło w takim tempie również w przyszłości, to już za dwadzieścia lat powstaną u nas obszerne i straszne pustynie“.
Carey Mc. Williams w swojej książce „II fares the land“ porusza m. in. sprawę erozji ziemi w Oklahomie, Arkansas i Texasie. W Arkansas 36,1% powierzchni straciło więcej niż 25% wierzchniej warstwy gleby, w Texas — 38,1%, w Oklahomie aż 62% ziemi całego stanu. Poza tym w wymienionych stanach znaczna część ziemi straciła mniej niż 25% wierzchniej warstwy gleby. W Texasie ziemia taka stanowi dalsze 36,4% powierzchni, w Arkansas — około 10%, w Oklahomie — 13%. Na tej wywietrzonej ziemi mieszka w tych 3 stanach 6,5 miliona ludzi.
Zdawałoby się, że ludzie powinni uciekać z ziemi zagrożonej erozją, tymczasem jesteśmy świadkami odwrotnego zjawiska. Ziemia ta jest najtańsza. Drobni farmerzy, którzy nie mają dość pieniędzy, by kupić sobie lepsze gospodarstwo, biedni dzierżawcy, którzy nie mają dość kapitału, by wydzierżawić kawałek lepszej ziemi, bezrobotni, którzy nie mogą znaleźć stałej pracy w przemyśle, wszyscy oni ciągną na tę wywietrzałą już na poły ziemię. W niektórych okręgach dochód z „gospodarstwa“ jest tak marny, że 90u/o ludności rolniczej jest skazanych na datki Opieki Społecznej, „Dochód“ z Opieki Społecznej jest wyższy niż dochód z samych „gospodarstw“.
Erozja przyciąga wielu drobnych farmerów, a oni znów jeszcze bardziej przyśpieszają i pogłębiają proces rozpadu gleby. Biednego, drobnego właściciela czy dzierżawcę nie stać na jakiekolwiek wkłady w ratowanie ziemi, na odwrót jego położenie zmusza go do tym bezwzględniejszej eksploatacji ziemi. Z kolei gospodarowanie na wyniszczonej ziemi prowadzi do bankructwa. Ludzie niszczą ziemię, ziemia wyniszcza gospodarujących na niej farmerów.
Oto jak opisuje C. Mc. Williams zamieranie życia na ziemi dotkniętej erozją.
„Wraz z wyprowadzeniem się ludności wiejskiej przęsła władzy okręgowej pryskają. Miejscowości, pozbawione odpowiednich dochodów podatkowych, nie są zdolne budować dróg, szkół, szpitali lub jakichkolwiek innych obiektów. Gdy ludność wiejska uchodzi, małe miasteczka przestają istnieć. Kilka lat temu Goforth w Texasie było małym pomyślnie rozwijającym się miasteczkiem. Prócz
kilku sklepów ogólnych szczyciło się posiadaniem rynku mięsnego, sklepu żelaznego, składu aptecznego, fryzjera, urzędu pocztowego i wielkiego zakładu oczyszczania bawełny. Rolnictwo okoliczne zniszczyła erozja gleby. Goforth iest opuszczone zupełnie. Jest to miastc-upiór; opuszczone domy, z poczerniałymi, nadwyrężonymi, rozpadającymi się murami; pochylone, zniszczone budynki i sklepy; zakład oczyszczania bawełny z przegryzionymi rdzą maszynami, porozrzucanymi za skrzypiącą, kołyszącą się plątaniną blachy — wszystko to stanowi straszliwy pomnik erozji, która rozprzęgła życie ludzkie“.
ŹRÓDŁA KLĘSKI
Czy musi tak być — pyta z niepokojem wielu obywateli USA? Wiadomo, że znaczna część Chin i Indii, Płn. Afryka i Mała Azja, Sycylia i Grecja i wiele innych krajów, były kiedyś bardziej urodzajne niż dziś. Gdy nadmiernie i nieumiejętnie eksploatowano pastwiska w Alpach i Pirenejach, gdy wycinano lasy w Chinach i na Bliskim Wschodzie, człowiek był nieświadomy tego co czyni, był słaby i nieprzygotowany do walki z żywiołem. Nie rozumiano jeszcze wtedy związku między stanem roślinności i lasów, a stanem urodzajności ziemi oraz klimatem kraju. Dziś pustoszy ziemię, uzbrojony w nowoczesną technikę i zdobycze naukowe, amerykański kapitalizm.
Uczeni amerykańscy przyznają na ogół, że przy dzisiejszym poziomie rozwoju nauki i techniki człowiek może zwyciężyć w walce z niszczącymi ziemię siłami, że urodzajność nie tylko nie musi spadać, ale może i powinna wzrastać, pod warunkiem wszakże zastosowania prawidłowej uprawy. Obliczono, że potrzebna jest armia 650.000 wykwalifikowanych robotników na przeciąg 10 lat, by naprawić znaczną część szkód wyrządzonych ziemi amerykańskiej.