Same zmartwienia nie wystarczą – trzeba się trochę pobawić
Pogrążeni w kłopotach codzienności zazdrościmy często dzieciom, bawiącym się w parkach miejskich. Te nic nie robią — tylko się bawią — mówimy. Dorośli wszakże również się bawią — w kinach, teatrach, na dansingach lub przy bridżu. Bawią się gromadnie na wczasach, wycieczkach lub w klubach sportowych.
Zapracowani, tęsknimy do święta do wypoczynku, który trudno sobie wyobrazić bez obawy prowadzącej do odprężenia nerwowego.
Kto wie, czy bawiąc się nie nabieramy wio śnie sił fizycznych, o czym będzie mowa da lej. Czy jednak zabawa istotnie jest tylko miłym spędzeniem czasu? Czy jest koniecznie potrzebna, zwłaszcza teraz po wojnie, kiedy trzeba pracować podwójnie? Zanim odpowiem na te interesujące pytania, zdziwię zapewne niektórych czytelników twierdzeniem, że granica pomiędzy poważną czynnością życiową, a właśnie zabawą jest dość płynna, innymi słowy, że zdarza się często, że zabawa jest pracą, a praca zabawą.
Oto co na ten temat pisze wybitny pedagog radziecki Makarenko: „Należy powiedzieć, że między zabawą i pracą nie ma zbyt wielkiej różnicy. Dobra zabawa podobna jest do dobrej pracy, zła zabawa — do złej pracy. W każdej zabawie dostrzec można nade wszystko wysiłek pracy i wysiłek myśli… Zabawa bez wysiłku zawsze jest zła. Pod tym względem zabawa jest bardzo podobna do pracy“. Różnicę pomiędzy zabawą a pracą Makarenko formułuje w sposób następujący: „Różnica ta polega tylko na jednym: praca jest uczestnictwem w społecznym procesie produkcji, w tworzeniu materialnych, kulturalnych, inaczej mówiąc, społecznych wartości“.
Natomiast holenderski uczony, J. Huizing, w niezwykle ciekawej pracy p.t. „Homo ludens“ (Amsterdam 1940) udowadnia, że zabawa jest podstawowym motorem twórczości kulturalnej człowieka. Ludzka kultura zjawia się i rozwija w zabawie — na potwierdzenie czego przytacza osnowy zabawowe w sztuce, religii, prawie, nauce, życiu gospodarczym (handlu), polityce itd.
Najdokładniej jednak różnicę (jak powiedziano wyżej dość płynną) pomiędzy pracą a zabawą, ujmuje niemiecki psycholog K. Biihler w słowach: „Czynnikiem uwydatniającym swoistą przyjemność w zabawie jest „Funktionlust“ — tj. przyjemność z samego procesu czynności. W pracy natomiast, gdzie decyduje nie przyjemność w wykonywaniu czynności, ale cel i sens roboty planowej motywem psychologicznym jest wola stworzenia dzieła „Werkwille“. Skądinąd, wspomniany Makarenko tak jeszcze na ten temat pisze: „Była u nas (tj. w Zakładzie Wychowawczym im. Dzierżyńskiego) fabryka. Produkowaliśmy w niej aparaty fotograficzne: „Lei-ca“. Wymagało to dokładności do jednej setnej milimetra. A przecież była to zabawa“.
Po tych wyjaśnieniach przejdziemy do odpowiedzi na postawione wyżej pytania, dotyczące istotnego sensu zabawy.
Naukowe teorie zabawy rozwijały się stopniowo. W drugiej połowie XIX w. problem zabawy wysunął angielski filozof Herbert Spencer. Zabawa wg niego, biologicznie jest bezcelowa i bezużyteczna, występuje zaś tam, gdzie poważna czynność życiowa nie jest możliwa. Niespożytkowana energia nagromadzona w organizmie szuka ujścia w zabawie. Słowem, zabawa to wyładowanie energetyczne osobnika. Tak właśnie jak Spencer myślą o zabawie liczne piastunki dzieci, które wyprowadzają je do parków, aby tam się mogły „wyhasać“. W okresie secesji i jeszcze dawniej tym samym celom służyły bale karnawałowe, na których „hasano“ do białego dnia Znamienne, że Spencer nie dopatruje się zależności pomiędzy zabawą, a życiem psychicznym, nadto w związku z jego teorią można zauważyć, że często zabawa bywa źródłem nowych sil, a nie tylko ich wyładowaniem.
Zgoła inaczej, bo właśnie od strony psychologicznej, oświetlili istotę zabawy trzej psychologowie: Schaller, Latzarus i Steinthal w teorii znanej pod nazwą „aktywnego odpoczynku“. Oprócz odpoczynku biernego np. we śnie, odczuwamy potrzebę odpoczynku czynnego, tj. takiej czynności świadomej, która by jak najbardziej była wolna od przymusu zewnętrznego. Po pracy odczuwamy potrzebę nie tylko fizjologicznego, ale i psychicznego wypoczynku.
Wypoczynek psychiczny nie nastąpi we śnie, lecz właśnie na jawie, najłatwiej w aktywności, która się będzie rozwijać w „wolnej przestrzeni psychicznej“. Teoria ta zdaje się mieć pełne uzasadnienie, jeśli chodzi o spracowanych dorosłych, tęskniących do ta kiego właśnie wypoczynku w zabawie, nie tłumaczy nam jednak licznych zabaw naszych dzieci. To ostatnie zagadnienie zabaw dziecięcych ujął najtrafniej K. Groos, który oparł swą teorię zabawy na dowiedzionej przez siebie tezie, że zabawy są środkiem ćwiczenia sił psychicznych i fizycznych dziecka’).
Rozpatrując to zagadnienie Groos traktuje zabawę jako: wyćwiczenie, dopełnienie i odpoczynek. Jeżeli chodzi o zabawę jako ćwiczenie, to już wśród zwierząt daje się zauważyć rozwijanie ich czynności przez doświadczenie (sfera tzw. czynności wrodzonych jest zawsze ograniczona i nie obejmuje wszystkich koniecznych przystosowań życiowych) im wyżej zorganizowana jest istota, ty nr więcej funkcji musi ona zdobywać na drodze doświadczenia. Najintensywniej ćwiczy jednostka swoje funkcje w okresie młodość i dlatego okres ten upływa jej pod znakiem nauki. Jest on tym dłuższy, im rozleglejsze i trudniejsze są zadania, jakie życie stawu» danemu gatunkowi. „Dzięki własnej inicjatywie musi młoda istota dopełniać sobie przez doświadczenie i ćwiczenie to, co jest jej przyrodzone“. Zatem proces uczenia się dokonywa się na podłożu dziedzicznym. W ten sposób Groos ustala zasadnicze życiowe znaczenie zabawy, jako ośrodka ćwiczenia funkcji dziedzicznych. Te funkcje dziedziczne zwykliśmy nazywać instynktami. Instynkty nie są jednak z naszej duszy dyspozycjami niezmiennymi, wręcz przeciwnie, ulegają one różnym przeobrażeniom i to właśnie główni« w zabawach.