Sahara
Wokół tylko czarne, spalone przez pożar słoneczny, popękane, pogruchotane, nagie skały. Nie ma nic bardziej ponurego, straszniejszego, bardziej martwego, niż ten brak roślinności.
Westchnienie ulgi wyrwało mi się z piersi, kiedy wreszcie ujrzałem w oddali zieloną ścianę gaju palmowego. Była to Ghardaia, stolica okręgu M‘zab.
M‘zab porównują jej mieszkańcy do wzburzonego morza, które, w chwili największego falowania, mocą zaklęcia zostało zamienione w skały. Jało-wość ziemi jest tu tak zupełna, że przysłowie arabskie nazywa M‘zab „pustynią w pustyni“.
W tak niegościnnym miejscu, w wąwozie sezonowej rzeki Ued M‘zab, na początku XI wieku wybudowali Mozabici cztery miasta, w których żyją do dnia dzisiejszego.
Współwyznawcy z wyspy Dżerba przysłali im uczonego i świętego marałuta Ammi Said ben Ali el Kheir, który zorganizował ich w republiki teo-kra tyczne.
Władza w każdym mieście należała do konklawe, złożonego z dwunastu członków, tak zwanych tolóa.
Tolba byli to uczeni, których wiedza zaczynała się od tego, że musieli nauczyć się na pamięć całego Koranu. Później dopełniali swoje wiadomości teologiczne, prawnicze i medyczne. Dopiero kiedy zasłynęli ze swych umiejętności i cnotliwego życia, mogli zostać wybrani do konklawe.
Każdy z dwunastu członków tego zgromadzenia pełnił jakąś funkcję w mieście. A więc: nauczyciela, administratora, naczelnika straży itp. Najstarszy był kierownikiem meczetu i skupiał głównie władzę w swoim ręku.
Tolba byli zawsze wrogami wszelkich nowych idei politycznych i społecznych, a zwolennikami jak największej izolacji od innych plemion. Wychowywali oni swój naród w przekonaniu, że najwyższym powołaniem człowieka jest całkowite oddanie się modlitwie.
Pozostając przez długie wieki pod takim kierownictwem, Mozabici stali się ludem poważnym i surowym. Nikt nigdy nie myślał opierać się władzy tolba, bo za opór groziło wyklęcie w życiu doczesnym i kara w życiu wiecznym.
Kiedy wojska francuskie zajęły Laghuat, Mozabici poddali się od razu pod protektorat francuski.
Okupacja wojskowa nastąpiła dopiero w roku 1822, w trzydzieści lat później, kiedy władzom francuskim dokuczyła kontrabanda broni, której Mozabici oddali się z całą namiętnością kupieckiego ludu.
Nie robili tego dla własnego użytku, gdyż rzemiosło wojenne jest u nich raczej w pogardzie, ale handlowali bronią na całej niemal Saharze.
Rządy francuskie ograniczyły władzę tolba do spraw ściśle religijnych, a do spraw administracyjnych wyznaczyły w każdym mieście kaida, który jest czymś w rodzaju naszego burmistrza.
Od tej chwili życie Mozabitów płynie nadal pod zdecydowanym wpływem kultury europejskiej, która jednak do dzisiejszego dnia zrobiła niewielki wyłom w ich umysłach, zwyczajach i przesądach.
Stolicą M‘zab jest Ghardaia, miasto założone w roku 1053, liczące obecnie 12.000 mieszkańców, gdy wszystkie inne miasta mozabickie razem wzięte mają ich 40.000.
Życie Ghardaia skupia się w dwóch punktach, w dwóch środowiskach, które wypełniają świat zainteresowań Mozabitów: są to meczet i rynek otoczony domami z arkadami, które tworzą wokół białą galerię.
Całe karawany wielbłądów z podwiniętymi nogami leżą tam na piasku i czekają cierpliwie wyruszenia w drogę. Niektóre spośród zwierząt żują suche, kolczaste gałęzie: ich twarde podniebienie i potężne szczęki znoszą z łatwością każdy rodzaj pokarmu; zdaje się, że mogłyby gryźć i trawić gwoździe.
Wielbłądy są tutaj już bardzo powszechnym środkiem lokomocji i poważnym czynnikiem gospodarczym. W Ghardaia kończą się bite szosy i samochody nie mogą z taką łatwością, jak na północy, wyprzeć „okrętów pustyni“.
Handel kwitnie w tym kraju; powiedziałbym: króluje. Każdy jest kupcem z urodzenia i zamiłowania, każdy chce coś sprzedać, a jeśli tego nie może dokonać, to stara się przynajmniej coś kupić Czegóż bo się tutaj nie sprzedaje!
Nawet szarańcza, którą widzieliśmy w drodze, stanowi przedmiot handlu i źródło zysków. Na brudnych ścierkach leżą całe stosy upieczonych owadów, które sprzedaje się na garście. Każdy z kupujących zasiada natychmiast do skonsumowania swojej porcji i zaczyna z kupcem pogawędkę A zatem szarańcza nie tylko zaspakaja głód, ale jest poważnym czynikiem w życiu towarzyskim miasta. Przy niektórych „magazynach“ szarańczy siedzi cały tłum dyskutujących postaci, które — gdyby nie strój i nie otoczenie — do złudzenia przypominałyby tłum, zbierający się codziennie w kawiarni w Warszawie.
Mozabici są specjalnie drażliwi na punkcie niedopuszczania niewiernych do wnętrza swoich świątyń. (Prawo to zostało im zapewnione i jest przez władze francuskie bardzo ściśle przestrzegane).
Na podwórzu meczetu leży mnóstwo ofiar, złożonych tu przez wiernych: burnusy, płaszcze, broń wszelkich rodzajów, naczynia gliniane i małe dywaniki.
Nad dziedzińcem dominuje minaret ze swoimi czterema palcami, wskazującymi niebo. Zbudowany z ubitej gliny i kamienia o barwie spalonego fioletu, staje się czerwony przy zachodzie słońca. Wygląda wtedy jak wielka pochodnia — symbol gorącej i silnej wiary Mozabitów.