Rehabilitacja alchemii
Po upadku Towarzystwa Hermetycznego zrobiło się cichutko koło alchemików. A jednak i jeszcze w zeszłym stuleciu trafiali się spóźnieni wyznawcy tajemnej wiedzy. Hermann Kopp w swej historii alchemii wspomina, że jeszcze w połowie wieku XIX istniały w Turyngii i Hanowerze rodziny poświęcające majątek i siły sztuce otrzymywania złota. Opowiada on także, że i w Paryżu w tym czasie uprawiano alchemię naukowo. Według notatki „Vossische Zeitung“ z dnia 14 maja 1914 miał znakomity szwedzki pisarz August Strindberg uprawiać alchemię. Po śmierci Strindberga znaleziono rękopis niewielkiego dziełka, jego autorstwa. Zawierało ono opis i rysunki własnych doświadczeń nad otrzymywaniem złota. Czy jego pomysły były realne nie dowiedziano się. Wiadomo jednak, że talentem i piórem Strindberg zarobił znacznie więcej złota aniżeli wszyscy alchemicy razem wzięci.
W roku 1924 prof. Miethe z Charlotten-burgu uległ złudzeniu, że udało mu się otrzymać złoto z rtęci. Jakkolwiek w niewielkiej ilości. Stwierdził, że rtęć znajdująca się w kwarcowych lampach rtęciowych, zawiera po dłuższym używaniu, pewne ilości złota. Sprawdzano jak najdokładniej czy złoto nie pochodzi z rtęci lula kwarcu, lub też z elektrod. Wypracowywano bardzo subtelne metody analitycznego oznaczania zawartości złota, nawet w stumilionowych częściach grama. Analiza wykazała, że zarówno kwarc jak i elektrody były wolne od złota. Powstawanie złota w tak szczególnych warunkach (jak to obserwował prof. Miethe (było wprawdzie wówczas nieoczekiwane, ale nie było niemożliwe. Dziwne było, że zawartość złota zmieniała się, oraz że wyniki obserwacji nie zawsze były pozytywne. W każdym razie japoński badacz Nagaoka potwierdził obserwacje Miethego. Nic więc dziwnego, że wyniki badań niemieckiego uczonego wzbudziły znaczne zainteresowanie. Wkrótce też okazało się, że prof. Miethe padł ofiarą pomyłki naukowej. Elektrody, przewodniki i metalowe fragmenty materii zawierają prawie zawsze ślady złota, które podczas pracy lampy kwarcowej przechodzą do rtęci. Tam się też powoli gromadziło.
Wreszcie wspomnijmy sprawę Dunikowskiego. Tyle było koło niej wrzawy w prasie naukowej i popularnej. Do dziś nie wyjaśniono, o co naprawdę poszło. Trudno ustalić czy chodziło o pomyłkę, naiwność czy wreszcie nieporozumienie — a może tylko o rozminięcie się z kodeksem karnym. Rząd francuski, wytaczając Dunikowskiemu proces, kierował się być może i cichą intencją sprawdzenia, czy „tajemnica“ jego nie miałaby realnych wartości? Nie stwierdzono tego, zresztą nie udało się przyciągnąć na proces ani jednej z poważniejszych „ofiar“, które miały lekkomyślnie finansować doświadczenia. Przypuszczać należy, że nikomu nie zależało na niezbyt przyjemnym rozgłosie. Plotka utrzymuje, jakoby i Paderewski bardzo realnie interesował się eksperymentami Dunikowskiego.
Jeżeli prace prof. Miethiego nie dały oczekiwanych wyników, to jednak są one ciekawe i nawiązują do tradycji alchemicznych. Bo nowoczesna alchemia ma wśród wyznawców powagi nie mniej autorytatywne jak za czasów Alberta Wielkiego. Dzieje jej zaczynają się w roku 1919, kiedy to Rutherford dokonał zdumiewającego odkrycia. Bombardując cząsteczkami alfa (a) jądra azotu spowodował ich przemienienie na jądra tlenu. Od tego momentu istnieje zupełnie realna możliwość, a nawet pewność przemiany pierwiastków. Współcześni chemicy urzeczywistniają sen alchemików. Do ich „zakonu“ należą wszyscy ci, którzy zgłębiają tajemnice budowy atomu. Nie trzeba wiele na ten temat pisać, aby przekonać Czytelników. Z naukowego punktu widzenia nie ma dziś przeszkód na drodze od ołowiu czy rtęci do złota. Kwestią pozostaje tylko zagadnienie skali, środków, sprawności eksperymentalnej i opłacalności.
Jak przed wiekami tak i obecnie nie brak obok rzetelnych pracowników naukowych i uczonych szarlatanów. Nie wiadomo kiedy się uda nauce zrealizować produkowanie złota po niskiej cenie. Nie ulega wątpliwości, że się uda. Tanie złoto byłoby bardzo pożytecznym metalem i znalazło by wiele technicznych zastosowań. Byłoby podobnie pożytecznym jak np. miedź — ale to też wszystko, czego należałoby oczekiwać. Jego cena spadłaby momentalnie.
A przecież właściwie wcale nie chodzi o złoto. Nowoczesna „alchemia“ chce i musi produkować rzeczy pożyteczne, i to pożyteczne społecznie. Złoto jest tylko symbolem, prawdziwym majątkiem to rzetelna wiedza i solidna praca. Chemia jest i wiedzą i pracą — nie jest natomiast kuglarstwem. Nie była też kuglarstwem i alchemia wielkich koryfeuszy tej sztuki, dążących do prawdy. Nowoczesna „alchemia“ przemian atomowych zrehabilitowała tak często wyśmiewaną ideę transmutacji swej poprzedniczki.
Stwierdzić to należy z całą uczciwością w 300-letnią rocznicę doświadczenia barona ,,von Chaos“.