Podstęp i maskowanie się jako prawo natury
Ażeby stwierdzić to przypuszczenie, trzeba jednak dokładniejszych doświadczeń niż dorywcze badania żołądków ptasich. Doświadczenia takie istnieją i są bardzo przekonywujące. Amerykanin Sumner posługiwał się w tym celu małymi rybkami z gatunku Gambusia patruelis, z których część wykazywała przystosowanie ochronne, część zaś była pozbawiona tej właściwości. Jedne z tych rybek były bowiem przystosowane do czarnego tła i stąd miały bardzo ciemne ubarwienie, drugie były przez dłuższy czas trzymane w zbiorniku o białych ścianach i dlatego miały skórę jasną. Celem przekonania się o wartości ochronnej tych różnic ubarwienia Sumner wpuścił obie grupy zwierząt do zbiornika o ciemnych ścianach i pozwolił zapolować na nie żarłocznemu pingwinowi. Po pewnym czasie przeliczono pozostałe przy życiu ryby. Okazało się, że spośród białych, kontrastujących z ciemnym tłem zbiornika, poniosło śmierć 86% ogólnej liczby osobników, spośród ciemnych zaś tylko 31%. Te ostatnie widocznie dzięki zharmonizowaniu barwy ciała z tłem uchodziły uwagi pingwina łatwiej i częściej niż rybki białe.
Przystosowania ochronne nie dają więc zupełnego bezpieczeństwa, ale znacznie zwiększają szanse życiowe. Środki ochronne spełniają zadanie swe w sposób wystarczający, gdy zmniejszą ilość wypadków śmiertelnych. Badając treść żołądków ptasich notujemy tylko te ostatnie, nie spostrzegamy zaś znacznie większego procentu wypadków, gdy przystosowania uratowały swego właściciela.
Zwróćmy w końcu uwagę, że w rozważaniach naszych mówiliśmy tylko o najprostszych, najbardziej elementarnych niejako sposobach maskowania się i upodobniania się, jakie zdarzają się w świecie zwierzęcym. Gdybyśmy zaś zwrócili uwagę na różnych wyjątkowo uzdolnionych sztukmistrzów oraz iluzjonistów świata zwierzęcego, to naprawdę byłoby już trudno myśleć o jakimś przypadkowym tylko podobieństwie. Cóż bowiem powiedzieć o owadzie, który wyglądem swoim naśladuje liść tak doskonale, że odpowiednią rzeźbą powłoki ciała i ubarwieniem odtwarza nie tylko charakterystyczne użyłkowanie tego narządu roślinnego ale imituje też drobne nadżerki i nadwiędłe miejsca?. Albo jak wytłumaczyć fakt, że pewne owady całkowicie bezbronne są ucharakteryzowane na podobieństwo szerszenia, osy czy innego groźnego, uzbrojonego w żądło gatunku? Jak wytłumaczyć przypadkowym zbiegiem okoliczności umiejętność płaskiej ryby leżącej na dnie zbiornika wodnego, by w ciągu kilku minut przybrać dokładny wygląd otoczenia z uwzględnieniem takich szczegółów jak wielkość i ubarwienie ziaren piasku znajdujących się w pobliżu?
Wydaje się, że analizując tego rodzaju szczytowe osiągnięcia w dziedzinie przystosowania się, z których zresztą każde zasługiwałoby na osobne obszerniejsze omówienie, możemy wykluczyć nie tylko przypadkowy zbieg okoliczności, ale też przyjąć z dużym prawdopodobieństwem ich realną wartość ochronną. Jednak ta ostatnia cecha nie zawsze musi wyraźnie występować i tego rodzaju upodobnienia, które najwidoczniej nie są przypadkowe a mimo to wydają się całkowicie bezużyteczne, najtrudniej można wytłumaczyć na drodze rozumowej.
Zauważono np., że pomiędzy zwierzętami, zamieszkującymi jedną krainę czy jedną okolicę istnieje jakaś subtelna więź, dzięki której wszystkie one mają coś wspólnego w wyglądzie. Wspólnota ta często jest trudna do ścisłego zdefiniowania, bywa niekiedy bardzo nieuchwytna, lecz bystremu obserwatorowi mimo to trudno byłoby zaprzeczyć jej istnienia. Tak jak dzieła sztuki pochodzące z jednej epoki zdradzają oku znawcy swe wspólne pochodzenie, tak i istoty żywe, które wyrosły w jednakowych warunkach, mają swój wspólny styl. Właściwość ta obejmuje zresztą nie tylko ubarwienie, ale i inne cechy, jak głos, zachowanie się, tyczy się jednym słowem prawie całej indywidualności zwierzęcia. Istoty, zamieszkujące jedną okolicę, czy też wchodzące w skład jednego krajobrazu, wydają się nam wskutek tego zharmonizowanym zespołem. Zwrócono np. uwagę, że głosy ptaków jednego środowiska są stonowane ze sobą. Inny styl przedstawia śpiew ptaków leśnych a inny reprezentują dźwięki wydawane przez ptactwo łąkowe. Dlatego to głosy ptaków żyjących w naturalnym zespole tworzą przyjemną dla ucha harmonię, podczas gdy wrzask upierzonych gości klatki w zwierzyńcu tworzy nieznośną kakofonię. Głosy bowiem zwierząt, z których każde pochodzi z innego środowiska, są niezharmonizowane. Z drugiej strony znów przedstawiciele bardzo różnych grup zwierzęcych mogą mieć podobny głos, jeżeli zamieszkują tę samą okolicę. Ptak strumieniówka świerszczak (Locustelle naevia), dość pospolity na mokrych łąkach śpiewa głosem łudząco podobnym do skrzypu koników polnych, mimo że trudno sobie wyobrazić, by umiejętność ta przynosiła mu jakikolwiek pożytek.
Dochodzimy tu już do zagadnień zbyt subtelnych, by dały się uchwycić w tryby naszych ciągle jeszcze zbyt mało dokładnych metod naukowych. Zapewne prawdą jest, że sporą część właściwości stanowiących o wspólnocie tego, co nazwaliśmy stylem biologicznym, można wytłumaczyć wspólnymi wpływami otoczenia. Zwierzęta tej samej okolicy żyją w tym samym klimacie, na glebie o jednakowych właściwościach, oddychają tym samym powietrzem, jednym słowem bieg ich życia zależy od jednakowych czynników zewnętrznych. Dlaczego jednak wynik tych wszystkich działań jest zazwyczaj miły dla naszego wzroku i słuchu? Dlaczego zespół zwierząt i roślin połączonych wspólnotą stylu, rzuconych na tło wspólnego krajobrazu stanowi całość, która budzi w nas wzruszenia natury estetycznej
Stajemy tu już na granicy poznania naukowego. Nie wydaje się, jakobyśmy byli zdolni do rozwiązania zagadnienia piękna przyrody na drodze rozumowej. Jeżeli jednak w pięknym miesiącu maju posłuchamy śpiewu miłego ptaszka, któremu niewiadomo dlaczego nadano brzydką nazwę zaganiacza szczebiotliwego (Hippolais icterina) i jeśli zwrócimy uwagę na niesłychany zapał, z którym naśladuje on głosy innych ptaków łącząc je w swą własną, wysoce artystyczną melodię, to trudno nam będzie oprzeć się wrażeniu, że zwierzę to odczuwa podobne wzruszenia, jakie kierują twórcami dzieł sztuki wśród ludzi.