Podstęp i maskowanie się jako prawo natury
W lasach Brazylii żyje motyl Leucorhampha ornatu s. Gąsienica jego jest niewątpliwie jednym z osobliwszych zwierząt kuli ziemskiej — właśnie dzięki swej umiejętności stwarzania fałszywych pozorów. W spoczynku zawiesza się nieruchomo głową w dół na gałązce, przy czym sama wygląda jak kawałek złamanej gałązki o korze pokrytej białymi porostami. Powierzchnia ciała jest poza tym jeszcze upstrzona czarnymi plamkami, ułożonymi tak, że podobieństwo do zeschłej kory staje się łudzące. Nie koniec jednak na tym. Prawdziwe dziwy zaczynają się dopiero, kiedy jakiś wróg zakłóci spokój zwierzątka. Wtedy bowiem gąsienica zamienia się niespodziewanie w węża. Wyprostowane dotąd ciało skręca się gwałtownie, ukazując stronę brzuszną, przez którą przebiega szerokie pasmo ciemnooliwkowej barwy. Jednocześnie przednia partia ciała nabrzmiewa na kształt spiczastej głowy wężowej. Wskutek tego stają się widoczne dwie okrągłe ciemne plamy, imitujące oczy, które dotychczas były ukryte. Dookoła „oczu“ pojawia się rysunek naśladujący żółte łuski gadzie o brzegach czarno zabarwionych. Odpowiednie „wężowe“ ruchy dopełniają obrazu. Podobno każdy, kto nieświadom umiejętności tej gąsienicy, zobaczy ją w takim stanie podrażnienia, ulega złudzeniu, że natknął się na małego lecz złośliwego węża. Prawdziwą „laską Arona“ nazwał zwierzątko pastor Miles Moss, znawca nie tylko Pisma Świętego, ale również i cudów przyrody.
Oko zwierzęcia kręgowego, ów czujny narząd, który bezlitośnie wypatruje ofiary, mające stać się smacznym kąskiem, musi przedstawiać niewątpliwie widok przerażający dla owadów i podobnych drobiazgów. Nie jest więc chyba przypadkiem że wiele chrząszczy, pluskiew, koników polnych i motyli nosi na sobie mniej lub więcej udane imitacje tego narządu. Z naszych motyli najwyraźniej okazuje to zjawisko „nastrosz półpawik“ (Smerinthus ocellatus), jednak niewątpliwie lepsze rezultaty w tej dziedzinie osiągają egzotyczne motyle z rodzaju Caligo. Zwierzęta te mają zwyczaj łatania o zmroku, przy czym złowrogo połyskują na ich skrzydłach dwie plamy oczne, zrobione najwidoczniej „pod“ oczy sowie, duże i zaokrąglone. Widać na nich nie tylko naśladownictwo ciemnej źrenicy, ale też dokładny obraz tęczówki oraz zarys powiek. Nawet możliwość odbicia światła od błyszczącej wypukłej zewnętrznej powierzchni oka jest przewidziana — kilka małych jasnych plamek markuje to zjawisko. Nie dziwiłbym się wcale ptakowi, który by w niepewnym oświetleniu wieczornym był skłonny uznać te twory za oczy prawdziwej sowy.
Zresztą nawet w wypadkach, gdy prześladowcy są bardziej spostrzegawczy i nie dają się odstraszyć niby – oczami na skrzydłach motyli, urządzenia te mogą przynieść pewną korzyść swym właścicielom. Są one bowiem zazwyczaj najbardziej rzucającymi się w oczy punktami na powierzchni ciała motyla, z czego może wyniknąć pewna skłonność prześladowców do skierowania pierwszego uderzenia właśnie w plamki oczne. Tym samym więc niebezpieczeństwo ataku ulega w pewnej mierze zmniejszeniu, gdyż zwraca się on w pierwszym rzędzie ku stosunkowo mało wrażliwym skrzydłom z ominięciem ważniejszych narządów ciała. W takich wypadkach więc zwodnicze obrazy nie chronią całkowicie przed nieszczęściem, lecz tylko starają się je złagodzić.
Twierdzenie takie opiera się nie tylko na domysłach. Zbieracze motyli dość często napotykają na okazy, których skrzydła noszą ślady uderzeń ptasich dziobów właśnie w okolicy plamek ocznych. Bezpośredniego zaś dowodu dostarczył pewien przyrodnik, pracujący w Połudn. Afryce. Korzystając z tego, że do pęków bananów zawieszonych na jego werandzie zlatywały stale liczne motyle, które przy tym były regularnie napastowane przez okoliczne ptaki, wykonał następujące doświadczenie: schwycił większą ilość motyli, namalował im na skrzydłach „oczy“ i następnie zwolnił. Z oznaczonych tym sposobem 51 okazów, 47 zostało napadniętych przez ptaki. Spośród tych ostatnich 36 miało skrzydła uszkodzone w okolicy „oczu“, a u pozostałych jedenastu ślady dziobów wskazywały, że również i tu ptaki mierzyły w te same miejsca.
Podobne urządzenia mają niekiedy ryby, które dzięki temu wyglądają mocno niesamowicie. Duża atramentowo – czarna plama, okolona kontrastowym jasnym brzegiem widnieje u nasady płetwy ogonowej, w okolicy ciała nie zawierającej w rzeczywistości ważniejszych narządów. Prawdziwe zaś oko zwierzęcia jest skutecznie zamaskowane szerokim czarnym pasem, biegnącym w poprzek głowy i zakrywającym jednocześnie także i ten narząd. Oglądając taką rybę, łatwo pomylić przód i tył ciała. Złudzeniu takiemu mogą ulec także ewentualni prześladowcy, którzy wskutek tego atakują mniej żywotne okolice ciała.
Fachowcy nazywają tego rodzaju zwierzęta, zaopatrzone w jaskrawe barwne plamy i wzory, aposematycznymi. Kolorowe znaki mają niekiedy znaczenie sygnałów ostrzegawczych, mówiących wrogowi: nie waż się mnie ruszyć, bo jestem niebezpieczny! Nawiasem mówiąc wiele zwierząt aposematycznych ma rzeczywiście właściwości trujące lub jest przynajmniej niejadalnymi, tak że często ostrzeżenie nie jest tylko gołosłowne. Jak widzimy powyżej, istnieją jednak i wypadki, gdy barwne plamy przypominają raczej zwodnicze drogowskazy ustawione w kraju, oczekującym inwazji nieprzyjacielskiej i mające wroga prowadzić w niewłaściwym kierunku.