O sztuce nurkowania
Historia nurkowania jest prawie tak dawna, jak historia ludzkości. Dawny sposób pogrążania się w wodzie i pracy pod nią, praktykowany w ciągu stuleci przez poławiaczy pereł i gąbek, był bardzo prymitywny. Poławiacz, przymocowawszy do pasa linkę, z ciężarkami w rękach, aby szybciej pogrążyć się w wodzie, wyskakiwał z łodzi w morze. Wykonawszy swe podwodne zadanie, pociągał za linkę, dając tym sygnał pomocnikowi, pozostałemu w łodzi, który natychmiast wydobywał go na powierzchnię. Czas przebywania pod wodą był niewielki: 1,5 — 2 minut. Tylko wyjątkowo wytrenowani i silni poławiacze mogli przebywać pod wodą do trzech minut i więcej. Przeciętna głębokość, osiągana tym prostym sposobem, wynosiła 10 — 15 m, maksymalna do — 25 m.
Dla zanurzenia się pod wodą, poławiacz, zaczerpnąwszy powietrza, musiał zatrzymać oddech. Trzeba dłuższej zaprawy, aby przezwyciężyć nieodpartą potrzebę zrobienia wdechu, a tym samym przedłużyć czas przebywania pod wodą. Ta subiektywna, ochronna reakcja, związana z dłuższym zatrzymaniem oddechu, ma swe źródło w zmniejszeniu ilości tlenu w organizmie ludzkim, a przede wszystkim w nagromadzeniu dwutlenku węgla we krwi i tkankach. Poza tym organizm narażony jest na ciśnienie słupa wody tym większe, im większa zostaje osiągnięta głębokość. Każde 10 m słupa wody ciśnie na ciało człowieka z siłą 1 kg na cm2 jego powierzchni.
Tę zmianę zewnętrznego ciśnienia w pierwszym rzędzie odczuwają płuca. Pod ciśnieniem słupa wody na miękkie ścianki brzucha, przepona powoduje ucisk wewnętrzny na klatkę piersiową, co z kolei powoduje zmniejszenie objętości powietrza w płucach. Jak więc widzimy, nagromadzony w organizmie dwutlenek węgla ogranicza długość czasu przebywania pod wodą, a ciśnienie słupa wody — dostęp do głębokości poniżej 10 — 20 m. Przebywanie pod wodą, szczególnie na większych głębokościach, powoduje: ból głowy, utratę przytomności, krwotok z ust i uszu.
Człowiek już od dawna dążył przy pomocy różnych sposobów do przedłużenia czasu przebywania pod wodą. Nasi przodkowie aby zaskoczyć wroga podkradali się do jego stanowisk pod wodą, przy czym wojownicy oddychali przez wydrążoną trzcinę. O analogicznych sposobach wspominają Arystoteles i Pliniusz. U Leonardo da Vinci znajdujemy opis ekwipunku nurka, składającego się z ustnika szczelnie przylegającego do ust i długiej elastycznej rurki, której drugi koniec przymocowano do pływaka znajdującego się na powierzchni. Dawni Słowianie i Grecy również posługiwali się takimi rurkami podczas przeprawy rzek w bród lub w zasadzkach u brzegów, ukryci w zaroślach nadbrzeżnych lub sitowiu.
W ciągu XVI, XVII i XVIII w. przedsiębrano próby skonstruowania przyrządu do nurkowania, lecz wszystkie te próby były oparte na niewłaściwych założeniach konstrukcyjnych i na niewłaściwych przesłankach fizjologicznych. Dopiero na początku XIX w. August Siebe w Anglii skonstruował skafander, nadający się do pracy pod wodą. Pierwotnie składał się on z rurki i przymocowanego do niej metalowego hełmu, do którego za pomocą furki wtłaczano pompą powietrze, wytwarzające pod kurtką określone ciśnienie i wychodzące jej dolną częścią. W takim ekwipunku można było pracować pod wodą na większych głębokościach, toteż skafander tego typu miał szerokie zastosowanie praktyczne. Po kilku latach został przez swego wynalazcę udoskonalony. Kurtkę zastąpiono kombinezonem, sporządzonym z nagumowanej tkaniny. Ekwipunek ten jednak nie chronił nurka przed ciśnieniem słupa wody. Trzeba było skonstruować skafander, który składałby się z metalowego tułowia, zabezpieczającego przed ciśnieniem wody. Skafander taki zrobiono i wypróbowano, przy czym okazało się, że aczkolwiek chroni nurka od niebezpieczeństw, związanych z dłuższym przebywaniem pod wysokim ciśnieniem, jednak uniemożliwia pracę podwodną ze względu na swój ciężar i ograniczenie swobody ruchów nurka. Dlatego też praktyczniejszy okazał się skafander miękki.
Znaczne rozszerzenie zakresu robót podwodnych, zwiększyło liczbę specjalistów – nurków, poświęcających się temu zawodowi. Zauważono, że wielu z nich zaczęło ulegać nieznanej dotychczas chorobie zwanej „paraliżem nurka“, lub „chorobą kesonową“. Objawy jej występowały pod postacią swędzenia i bólu kończyn począwszy, aż do ciężkiego paraliżu i śmierci. Przy tym zaobserwowano ciekawe zjawisko: wypadki zachorowań nie powstawały nigdy podczas pracy pod wodą, lecz po wydobyciu nurka na powierzchnię. Choroba kesonowa stała się poważnym hamulcem w rozwoju prac podwodnych. Dlatego okazała się konieczność dokładnego zbadania przyczyn powstawania tej choroby i znalezienia środków zapobiegawczych.