O jednolitości zasadniczych procesów życiowych
Związek ten odzwierciadla się w zachowaniu surowicy krwi chorych z nowotworami w stosunku do hormonu melanoforowego. Gdy zmieszamy hormon ten z surowicą krwi zdrowego człowieka i wstrzykniemy żabie, otrzymamy ściemnienie skóry tej ostatniej, w czym nie ma nic dziwnego. Gdy jednak surowicę zdrową zastąpimy surowicą chorego na nowotwór, rozszerzenie melanoforów nie nastąpi. Widocznie krew takich chorych zawiera jakieś substancje, które uniemożliwają hormonowi rozwinięcie swych normalnych zdolności. W łączności z tym stwierdzono następnie, że przysadka mózgowa u chorych na raka zawiera mniej hormonu melanoforowego niż u ludzi zdrowych. Próbowano swego czasu temu faktowi przypisać większe znaczenie, gdyż zdawało się, że zwiększenie produkcji hormonu melanoforowego mogłoby być jednym z czynników, powodujących powstanie nowotworów w ustroju. Przypuszczenie takie nie potwierdziło się jednak i wydaje się, że wymienione właściwości krwi i przysadki są raczej ubocznymi skutkami wywołanymi przez obecność nowotworów. Hormon melanoforowy więc nie pomoże nam prawdopodobnie rozwiązać tajemnicy raka, natomiast pojawienie się jego w większych ilościach, w obecności nowotworów, stanowi interesujący przyczynek do znajomości skomplikowanego powiązania czynności fizjologicznych w ustroju.
Znaczenie adrenaliny dla zmiany barwy jest o wiele mniej jasne niż rola jego antagonisty, hormonu melanoforowego. Wiemy wprawdzie, że zastrzyk tego hormonu powoduje szybkie zblednięcie barw u płazów i ryb, z czego jednak nie wynika z wiążącą koniecznością, że wydzielanie nadnercza w normalnych warunkach życiowych, poza doświadczeniem, ma głos przy regulacji zmiany bar • wy. Przysadkę mózgową można wyciąć z takim skutkiem, że zwierzę żyje potem jeszcze dość długo, by można zaobserwować zmianę barwy. Z nadnerczem zaś nie potrafimy takiego doświadczenia zrobić. Dokładniej mówiąc, doświadczenie możemy zrobić, lecz niewiele nam ono pomoże. Zabieg taki sprowadza bowiem w krótkim czasie śmierć, tak że nie ma czasu na zaobserwowanie ewentualnych zmian melanaforów. W każdym razie nie wydaje się, by adrenalina była czynnikiem istotnym dla zmiany barwy u wszystkich zwierząt, obdarzonych tą zdolnością. Komórki barwnikowe patyczaka np. są nieczułe na adrenalinę.
Widzieliśmy, że regulacja zmiany barw u kręgowców jest zabezpieczona dwoma sposobami. Z jednej strony, układ nerwowy doprowadza do komórek barwnikowych odpowiednie bodźce, z drugiej, docierają do nich hormony rozpuszczone we krwi. Prawidłowe funkcjonowanie całego aparatu chromatoforów, jest więc niejako podwójnie zabezpieczone. W razie, gdyby regulacja nerwowa okazała się niewystarczająca, lub zgoła zawiodła, istnieje jeszcze regulacja chemiczna, która sama potrafi przeprowadzić odpowiednie zmiany komórek barwnikowych. Nieco inne stosunki panują w ustrojach owadów i skorupiaków. Gra chromatoforów tych zwierząt zależy wyłącznie od czynników chemicznych — hormonów. Układ nerwowy nie może tu odegrać żadnej roli przy zmianie barwy, gdyż jak już wspomnieliśmy powyżej, komórki barwnikowe tych zwierząt nie są w ogóle unerwione.
Dlatego też hormonalna regulacja barwy u tych zwierząt stanowi szczególnie interesującą dziedzinę badań. Mimo to jednak, wiedza nasza w tym kierunku jest jeszcze bardzo ułamkowa, gdyż, jak dotąd, nie wielu dopiero autorów poświęciło uwagę tym zagadnieniom. Najlepiej stosunkowo znamy jeszcze hormony zmiany barwy u skorupiaków. W ustroju krewetki krąży prawdopodobnie kilka rodzajów hormonów, wywołujących rozszerzenie lub skurcz różnobarwnych składowych komórek barwnikowych. Nie wszystko tu jest jeszcze zupełnie jasne i w szczególności nie wiemy, w jakich gruczołach powstaje większość tych substancji chemicznych. Znane jest właściwie miejsce powstawania tego hormonu, który u krewetki powoduje skurcz melanoforów, a więc zjaśnienia ciała. Gruczoł, wytwarzający go, mieści się mianowicie w okolicy oka.
Oczy niektórych skorupiaków, w tej liczbie także krewetki, mieszczą się bowiem na ruchomych sty-likach. W tym właśnie styliku leży ów gruczoł do-krewny. Odcięcie bowiem stylika wraz z okiem, czy też nawet tylko uszkodzenie tej części ciała, powoduje trwałe ściemnienie zwierzęcia, bez możności skurczenia melanoforów.
Dziwak prawdziwy z tego raczka! Nie gdzie indziej, ale właśnie w trzonku oka umieścił sobie ośrodek dla zmiany barwy. Przykład taki jest z wielu względów pouczający. Przede wszystkim widzimy, że ustrój niższych zwierząt niekoniecznie jest prostszy w swych czynnościach niż organizm kręgowca. Raczek nie posiada przysadki ani nadnercza, ale nie przeszkadza mu to w wytworzeniu hormonów równie wyspecjalizowanych jak te, które występują u kręgowców. Bardzo ciekawą okoliczność stanowi fakt, że hormony, wyprodukowane w tak osobliwych miejscach, mogą wywierać też pewien wpływ na komórki barwnikowe kręgowców. Wstrzykując hormony te pod skórę ryby, można uzyskać rozszerzenie, względnie skurcz melanoforów. Mało tego, hormon wydobyty ze stylika ma jeszcze znacznie szerszy zakres działania. Jeśli bowiem zetkniemy go z kiełkującą młodą rośliną, zauważymy, że wzrost jej jest przyśpieszony. Tym samym krąg wpływów tego hormonu może przekraczać granice świata zwierzęcego.
Widzimy więc, że związek chemiczny, wyprodukowany w jednym organizmie, może wywoływać w innym ustroju działanie całkiem odrębne od tego, jakie wywiera w warunkach normalnych. Skurcz melanoforów i wzrost roślin — to zjawiska całkiem różne a jednak oba poddają się wpływowi jednej i tej samej substancji. Wynika z tego, że we wnętrzu ciała rozmaitych istot, zbudowanych niejednokrotnie na zupełnie różnych zasadach, przebiegają jednak przemiany chemiczne, wykazujące pewne pokrewieństwo. Inaczej mówiąc, różne zwierzęta (a po części nawet rośliny) różnią się od siebie bardziej pod względem wyglądu i budowy niż co do właściwości chemicznych. Jest np. zupełnie prawdopodobne, że ludzki hormon melanoforowy nie różni Się strukturą chemiczną od niektórych hormonów barwnikowych krewetki czy patyczaka, czyli że inaczej mówiąc, jest to właściwie jedna i ta sama wydzielina, tylko wytwarzana przez różnie skonstruowane gruczoły.
Istnienie pewnej jednolitości zasadniczych procesów życiowych — oto ciekawy wniosek, do którego dochodzimy, gdy poświęcimy nieco uwagi pogardzanym „niższym“ zwierzętom, pająkom, raczkom i innym „robakom“.