O białych kwiatach i siwych włosach
Zapytamy się zapewne po co wprowadzamy takie subtelne rozróżnienia, formułujemy nowe rozdziały wiedzy, kiedy ostatecznie mieszanina jest mieszaniną. Swoiste zjawiska obserwujemy przecież dopiero po rozproszeniu cząsteczkowym. Nie widzimy powodu, żeby zawiesinom — suspensjom i emulsjom — poświęcać aż tyle uwagi. A więc mieszaniny z jednej strony a roztwory molekularne z drugiej. Niemniej są jednak poważne powody ku temu. że chemia koloidów stała się wiedzą odrębną.
Rozróżnienie między roztworami właściwymi a suspensjami lub emulsjami łatwo potrafimy przeprowadzić. Zawiesiny wykazują charakterystyczne zmętnienie. Cząstki zawieszone są dość znaczne, tak że często widzi je nawet oko nieuzbrojone. Zawiesiny są zatem niejednorodne — heterogeniczne. Roztwory są natomiast jednorodne, homogeniczne — najsilniejszy mikroskop nie ujawni obecności substancji rozproszonej cząsteczkowo, molekularnie. Często i roztwór koloidalny wydawać się może równie jednorodny, zupełnie „przezroczysty“. Podobnie jak roztwór przechodzi przez sączek z bibuły. Koloidu nie można więc odsączyć. To znaczy — nie przez wszystkie sączki przechodzą roztwory koloidalne. Jeżeli mieszaninę roztworu właściwego i koloidalnego umieścić nad błoną na wpół przepuszczalną, a całość niech opływa swobodny strumień czystej wody •— wówczas przez błonę przenikną cząsteczki, a zatrzymane zostaną cząstki (koloidalne). Aby przeciwstawić się powrotnej dyfuzji cząsteczek, do roztworu ponad błoną, pozwalamy uchodzącemu strumieniowi wody odprowadzić je poza układ. W ten sposób udaje się cząsteczki oddzielić od cząstek — zabieg ten zwiemy dializą i znajduje bardzo szerokie zastosowanie.
Skądinąd znowu wiemy, że roztwory właściwe wykazują znaczne ciśnienie osmotyczne, czego nie można powiedzieć o roztworach koloidalnych. Wykazują one bardzo nikłe ciśnienie osmotyczne — nie są więc roztworami lecz suspensjami i emulsjami. Temu stwierdzeniu przeciwstawia się znowu inny fakt. Roztwory właściwe nie dają osadów substancji rozpuszczonej. Podobnie i subtelniejsze układy koloidalne są trwałe całymi latami, upodobniając się tym znowu do roztworów. A mimo to nowa wątpliwość. Koloidy można jednak zobaczyć’ Kiedy do przyciemnionego pokoju przez szparę w okiennicy lub przez przerwę między obłokami wdziera się pasmo złotego słońca, wówczas w jego poświacie zauważymy unoszące się i wirujące pyłki kurzu czy subtelnej mgły. Szare pyłki błyszczą wówczas złociście. Błyszczą cudzym, pożyczonym światłem — bo właściwie to my nie oglądamy samych pyłków, a tylko ugięte o nie promienie świetlne. Oko nasze widzi jasne plamki, podczas gdy pyłki kurzu są już zbyt nikłe, aby je można zobaczyć. Zjawisko to zwiemy efektem Tyndalla i umożliwiło ono także widzialność niewidocznych cząstek koloidalnych. Jeśli do przezroczystego naczynia nalejemy absolutnie czystej wody i skierujemy przez nią snop silnego światła łukowego, wówczas płyn nie zdradza żadnych efektów — jest optycznie próżny. Inaczej przedstawia się sprawa, gdy naczynie wypełnia roztwór koloidalny. Smuga jaskrawego światła ujawnia stożek zmętnionego płynu. W zwykłych warunkach oko ludzkie nie widzi tego. Na tej też zasadzie zbudowano ultramikroskop, który rozeznaje cząstki oświetlone z boku — w świetle przepuszczonym byłyby niewidoczne.
Reasumując tą dość zresztą swobodną i niezbyt starannie uargumentowaną opowieść, powiemy, że koloidy są roztworami legitymującymi się jednak typowymi właściwościami zawiesin, jakimi są choćby efekt Tyndalla lub nikłe ciśnienie osmotyczne. Albo też: są to zawiesiny, które cechują i typowe atrybuty roztworów, do jakich zaliczymy przesączalność przez zwykłe filtry oraz optyczna jednorodność (nawet pod mikroskopem). Są zatem — tzn. koloidy — pośrednią grupą układów rozproszenia materii między roztworami właściwymi a. zawiesinami w ścisłym sensie. Zdolne są przy tym dostarczyć nam wiele intelektualnych zainteresowań i wzruszeń, tym bardziej że rola ich jest kapitalna.
Bliższa dyskusja pozwala podnieść, że trudno jest: ustalić ramy wymiarowe cząstek rozproszonych, które ująć mają rozdział zatytułowany: „Koloidy”. Oczywiście podział ten jest dowolny i przede wszystkim umowny. Z jednej strony znamy cząstki koloidalne zbliżające się bardzo do dolnej granicy (10-7 cm), z drugiej zaś liczne makrocząsteczki (np. celuloza, białka itp.) przekraczają swobodnie przepisaną przez wiedzę górną granicę (10-5 cm). Te ostatnie tworzą w stanie rozproszonym tzw. „eukoloidy“, układy złożone z pojedynczych cząsteczek — a więc właściwie roztwory. Niemniej właśnie ta wielkość tych „cząsteczek — cząstek“ kwalifikuje je do kategorii koloidów.
Dobrnęliśmy więc do sprawy istotnej. — podstawą kwalifikacji układów rozproszonych jest wielkość fragmentów fazy rozproszonej, jej stopień rozproszenia. Wiemy także, że wszelkie układy koloidalne złożone są w zasadzie z dwu faz: rozproszonej i rozpraszającej. W zależności od stanu skupienia będziemy mieli najrozmaitsze warianty. Notujemy układy o stałej fazie rozpraszającej oraz fazie rozproszonej gazowej (minerały z wrostkami gazowymi), ciekłej (minerały z ciekłymi inkluzjami) oraz stałej (zabarwiona sól kamienna, szkło rubinowe). Mogą też koloidy składać się z ciekłej fazy rozpraszającej i znowu kolejno z rozproszonej fazy gazowej (pianki, koloidy gazowe), ciekłej (emulsje, emulsoidy), czy stałej (zawiesiny, suspensoidy). Wreszcie przy gazowej fazie rozpraszającej możemy rozproszyć ciecz (mgła) lub ciało stałe (pył kosmiczny, dym).