Medycyna w służbie zbrodni
Medycyna w służbie zbrodni została zmobilizowana po raz pierwszy w swej historii od czasów starożytnego Eskulapa, ojca duchowego wszystkich lekarzy świata. Mobilizacji dokonał hitleryzm podczas drugiej wojny światowej, a znaczna część lekarzy niemieckich złamała słowa przysięgi opracowanej jeszcze przez Eskulapa i składanej przez każdego lekarza w chwili promocji.
Najświatlejsze umysły nauki medycznej — rzecz jasna — muszą być obecnie pochłonięte przede wszystkim znalezieniem nowych środków lub udoskonaleniem dawniej znanych, mających na celu zlikwidowanie skutków wojny. Wiadomości, które już przenikają do prasy z posiedzeń naukowych kół lekarskich, zwłaszcza odbywanych w Związku Radzieckim oraz innych krajach demokratycznych, świadczą o tym, że praca — podjęta w celu przyśpieszenia powrotu do zdrowia inwalidów fizycznych, osób umysłowo i nerwowo wyczerpanych, szczególnie spośród byłych jeńców oraz więźniów obozów koncentracyjnych, a także na polu walki z gruźlicą, rakiem, szeregiem dotkliwych chorób epidemicznych oraz w zakresie wychowania i kultury fizycznej — daje coraz lepsze wyniki.
Najbardziej różnorodnymi zagadnieniami tej pracy żyje dzisiaj demokratyczny świat lekarski, widząc w niej słusznie swój, zresztą bardzo istotny, wkład do dzieła utrwalenia i zabezpieczenia pokoju.
Wkład ten jest tym bardziej dobitny, że odnośne badania prowadzone są nie tylko w kierunku ogólnego podniesienia stanu zdrowia mas ludowych, ale i zabezpieczenia ich od chorób zakaźnych, mogących się rozpowszechniać w wyniku nieodpowiednich warunków życiowych, jak i na skutek zbrodniczych poczynań.
Nie tymi drogami kroczy obecnie rozwój urzędowej medycyny w USA, gdzie cały jej wysiłek i doświadczenie, obliczone są dziś nie na służbę ludności, ale właśnie na rzecz przestępczej napastniczej wojny.
Jak wynika z niedawnego oświadczenia Glenn L. Martina, znanej osobistości w amerykańskim przemyśle lotniczym, kieruje on pracami nad wywołaniem chmury radioaktywnej, w promieniu której miałby nastąpić zanik wszelkich przejawów życia. Jedyna „niedogodność” tego wynalazku, polegać ma według niego na tym, że w zależności od warunków pogody — chmura może nie tylko godzić w przeciwnika, ale i obrócić się przeciwko tym, którzy z niej uczynili użytek.
Wynalazek ten, jak i zresztą szereg innych środków wojny gazowej, pozbawiony jest więc praktycznej wartości bojowej, ale prace nad nimi świadczą dobitnie, w jakim zbrodniczym kierunku idą zajmujące się nimi umysły i czego pragną finansujący je kapitaliści.
Tenże Martin ujawnił prowadzone w Ameryce prace nad przygotowaniem środków do wojny bakteriologicznej, między innymi w postaci zarówno pocisków, które rozprzestrzeniają zarazki dopiero po określonym czasie od wybuchu, jak i drobnoustrojów, wywołujących początkowo śpiączkę, a potem nieuleczalne choroby.
Pomijając już okoliczność, że nauka, nie tylko zresztą krajów postępowych, od dawna zna środki skutecznego przeciwdziałania takiemu zbrodniczemu rozpowszechnianiu zarazków, należy wziąć pod uwagę możliwość legalnej już konieczności stosowania tej broni tytułem usankcjonowanego w takich wypadkach prawa odwetu.
Całość zagadnienia godna jest uwagi tylko pod względem tego, czego gotów jest imać się imperializm amerykański, by realizować swoje, skazane na klęskę, plany panowania nad światem, tłumienia idei postępu i naturalnego rozwoju ludów, które nie chcą być w niewoli wielkokapitalistycznych trustów i koncernów.
Amerykańskie wysiłki na tym polu jaskrawo zresztą przypominają to, co było w tym przedmiocie podjęte — wiadomo z jakim powodzeniem — przez hitleryzm. Analogia zachodzi tu nie tylko w zakresie celów, ale i metody.
W artykule, niedawno opublikowanym w moskiewskim tygodniku literackim „Litera-tumaja Gazeta“, członek Radzieckiej Akademii Umiejętności, prof. Planelies, przytacza sprawozdanie ogłoszone-na str. 162 tomu 132/7 organu związku lekarzy amerykańskich, z którego wynika, że nad 120 więźniami stanu Illinois przeprowadzono doświadczenia ze szczepionkami rozmaitych zarazków. Prof. Planelies słusznie określa to doświadczenie jako naśladownictwo badawczych metod faszyzmu, które ludzi czyniły królikami doświadczalnymi i wręcz kwalifikują się do postępowania sądowego.
Przestępcze cele i metody medycyny amerykańskiej stoją zresztą w sprzeczności nie tylko z prawem i zwyczajami międzynarodowymi, ale i etyką lekarską, oraz wyraźnymi uchwałami ostatniego ogólnego zgromadzenia światowej organizacji lekarskiej z września 1947 r. Uchwały te, nie tylko potępiły zbrodnie medycyny hitlerowskiej, ale i wszelkie doświadczenia na żywych ludziach. Wezwały lekarzy do ślubowania, że nie podejmą z własnej inicjatywy, ani też w wykonaniu żadnego nakazu lub rozkazu, jakiegokolwiek działania, zarówno w czasie wojny, rozruchów jak i pokoju, przeciw człowiekowi, niezależnie od tego, czy będzie on przedstawicielem nieprzyjacielskiego państwa, czy wrogich przekonań, odmiennego pochodzenia, rasy, religii, klasy społecznej etc.
W uchwałach tych potwierdzono konieczność osądzenia i ukarania lekarzy, którzy uczestniczyli w zbrodniach wojennych, wezwano lekarzy niemieckich do potępienia i wyeliminowania z zawodu ich przestępczych kolegów i postanowiono przygotować specjalny raport o lekarzach, którzy współpracują w przygotowaniu środków wojny.
Z uwagi na wyżej podkreśloną analogię między celami i metodami urzędowej medycyny w USA a hitlerowską służbą śmierci — a nie zdrowia oczywiście, warto przypomnieć niektóre dane o ujawnionych przygotowaniach Trzeciej Rzeszy do wojny bakteriologicznej.