Medycyna a sztuka
Zaznaczyć należy, że próby ilustrowania dzieł lekarskich sięgały o wiele dawniejszych czasów niż okresu Odrodzenia, bo już w I w. po Chr. lekarskie komentarze do dzieł Hippokratesa ilustrowane były rysunkami. W tym samym wieku pojawiły się też pierwsze ręcznie ilustrowane zielniki.
W wiekach średnich książki lekarskie również były bardzo często ilustrowane, bowiem łatwiej było przedstawić w rysunku sposób lekarskiego zabiegu, jak np. puszczanie krwi, niż opisać to w tekście. Z rozwojem anatomii patologicznej w wieku XVII potrzeba ilustrowania dzieł naukowych lekarskich stała się ogólną, podobnie, jak to było przedtem z anatomią opisową. Kiedy lekarz coraz szczegółowiej różnicował choroby skórne, nie mógł tego lepiej przedstawić jak szukając współpracy artysty. Również w dobie obecnej szczegółowe metody barwnego przedstawienia obrazów, widzianych w wziernikach świetlnych jak ocznych, uretroskopowych, gastroskopowych lub cystoskopowych, zdobiących podręczniki lekarskie, ułatwiające zrozumienie swego cierpienia, nie mogłyby być lepiej przedstawione niż w sposób plastyczny. Dziś zastępuje ten rodzaj prac barwna fotografia i filmy kinematograficzne, odtwarzając nawet całe zabiegi chirurgiczne.
Oglądając obrazy i rzeźby wykonywane przez chorych umysłowo, np. przez schizofreników, można zauważyć, że chorzy, którzy nie uczyli się sztuki rysowania czy malarstwa, mogli jednak stworzyć dzieła plastyczne o pewnej wartości. Wiele z tych dzieł odznaczało się stylem i tematem należącymi już do historii. Prawdopodobnie więc, rozważając z psychiatrycznego punktu widzenia dawniejsze doświadczenia i wspomnienia, były impulsem do odtworzenia ich myśli. Sądząc z innych rysunków i obrazów tychże chorych, można wnioskować, że psychoza danego chorego zaznaczała się zwrotem do bardziej prymitywnego typu, wskutek czego artystyczny wyraz ich dzieł musiał wyrażać się również prymitywnym stylem. Podobne spostrzeżenia można poczynić również na rysunkach wykonywanych przez dzieci. Badanie tych dzieł może mieć pewne znaczenie dla psychiatrii i psychologii i pozwolić na zrozumienie procesów myślowych chorego.
Gdy sam artysta – plastyk dotknięty jest ciemieniem psychicznym, to samo cierpienie znajduje również wyraz w jego dziełach. Klasycznym przykładem był wspomniany van Gogh, którego cierpienie i jego wpływ na twórczość malarską, było niejednokrotnie przedmiotem wielu rozpraw.
Zdawać by się mogło, że dziełom plastycznym, zabarwionym bądź co bądź podmiotowym pierwiastkiem artysty, nie należy przypisywać większej wartości z punktu widzenia zagadnień czysto naukowych. Jednakowoż przedstawione przez artystę choroby zwłaszcza skórne i to w sposób niejednokrotnie bardzo wierny, stanowić będą ważny dla badacza historii medycyny, a nawet dla samego lekarza przedmiot jego dociekań. Jednak wartość kliniczna obrazów chorób przedstawionych pędzlem, dłutem lub rylcem artysty, może dopiero wówczas posiadać pewną wartość naukowa, jeżeli artysta zdoła odtworzyć wiernie te wszystkie objawy chorobowe, które mógł stwierdzić wzrokiem u swego modela.
Badanie dawniejszych dzieł sztuk plastycznych zapoczątkowało w XIX w. nowy dział sztuki lekarskiej, tzw. patologię plastyczną. Było to zasługą wybitnego francuskiego lekarza Charcota i jego uczniów, że rozbudzili zamiłowanie do szczegółowych badań nad zagadnieniami chorobowymi w sztukach plastycznych. Badania te przyczyniły się do poznania różnych postaci cierpień, dziś już bardzo rzadko spotykanych, a przede wszystkim trądu i dżumy.
Bogactwa przedmiotów sztuki dawnych wieków, zdobiące kościoły i muzea Krakowa, przedstawiają korzystne warunki do szczegółowego zaznajomienia się z treścią tych dzieł sztuki, w których niejednokrotnie współczesny artysta odtwarzał ludzi, dotkniętych różnymi rzucającymi się w oczy cierpieniami. Kilka lat przed wojną ogłosiłem wyniki moich badań nad postaciami wielkiego ołtarza kościoła N. P. Marii, dzieła artysty żyjącego u schyłku Średniowiecza, Wita Stwosza.
W r. 1477 rozpoczął Wit Stwosz pracę nad olbrzymim tryptykiem, który ukończył w r. 1489. W ołtarzu, jako główną scenę, artysta przedstawił w drzewie zaśnięcie N. P. Marii otoczonej 11-tu apostoła mi. Ruchome i nieruchome skrzydła ołtarza pokryte są płaskorzeźbami po 3 na każdej stronie w ogólnej liczbie 18-tu. Figury szafy środkowej malowane i złocone, wielkości nadnaturalnej (2,70 ml. traktowane są z nadzwyczajnym realizmem, odtwarzane były na pewno według żywych modeli. Przeprowadzona w 1932 r. pierwsza naukowa restauracja wielkiego ołtarza stworzyła niezwykle dogodne warunki dla szczegółowych badań dzieła Stwosza. Mając sposobność oglądania dzieła Stwosza w pracowni restauratorów, zauważyłem u niektórych postaci, zwłaszcza na płaskorzeźbach, ciekawe objawy chorób skórnych, odtworzone z tak zadziwiającą dokładnością, że rozpoznanie ich przeważnie nie napotyka na większe trudności.
Postać apostoła, przedstawiona w głównej scenie t książką w ręku po prawej stronie N. P. Marli, o bardzo charakterystycznych rysach twarzy, budzi u dermatologa pewne zainteresowanie ze względu na wyrzeźbioną na policzku prawym w pobliżu zewnętrznego brzegu nosa brodawkę, nieprawidłowość skóry spotykaną często u ludzi w późniejszym wieku. Jest to tzw. brodawka starcza. Nieprawidłowość ta, wyrzeźbiona przez artystę na skórze twarzy apostoła, świadczy o niezwykłej drobiazgowości i sumienności w odtwarzaniu charakterystycznych cech modelu. Rzeźba twarzy wykończona Jest z całą drobiazgowością, przy czym artysta ni# zawahał się odtworzyć zmarszczki, wypukłości i wyżłobienia charakterystyczne dla skóry człowieka w starszym wieku.