Medycyna a sztuka
Chęć ilustrowania tradycji biblijnych i kościelnych przez długi czas była przyczyną przedstawiania chorych w dziełach sztuki, ale również dla innych celów malowano cierpiących. Epidemie trądu były wydarzeniem zbyt rzucającym się w oczy, aby nie pobudzić wyobraźni artysty. Poza tym trądowe zmiany chorobowe były wyraźnie widoczne dla każdego, cierpienie bowiem prowadziło do różnych zmian skórnych i okaleczeń, zniszczeń członów, kończyn i twarzy. Znane są dzieła malarskie Giotta, Manuela Deutscha w Muzeum w Bazylei, fresk Orgagni „Triumf śmierci” na Campo Santo w Pizie, przedstawiające trędowatych w XIV i XV wieku. Trędowatych przedstawiają obrazy Massacia we Florencji, fresk Boticellego w kaplicy Sykstyńskiej, obrazy Cosimo Roselli, Domiza di Bartolo w Sienie, Rafaela Santi (kartony na gobeliny) i wiele innych dzieł sztuki. Szkoła niemiecka stworzyła szereg dzieł plastycznych, w których artyści przedstawiali różne postaci trądu. Do nich należą dzieła szkoły Van Euka, obraz Holbeina starszego z roku 1516, dzieła Albrechta Diirera. Trędowatych przedstawiali również i malarze innych narodowości jak Breughel, Rubens i Murillo.
Tragedia zaraz, czarnych śmierci, porywających masowo swe ofiary, znajdowała również swój wyraz w dziełach plastycznych, głównie artystów Baroku. Malarze, zwracali raczej uwagę w swych dziełach na czynnik socjalny i psychologiczny, niż na objawy fizyczne. Wspomnienia tych zaraz ujawniały się również w inny sposób, np. wznoszeniem kościołów i ołtarzy, poświęconych św. Sebastianowi i św. Rochowi, jako patronów zaraz, budową słupów upamiętniających zarazę. Pamiątką po szpitalu dla trędowatych w Krakowie jest cenny i rzadki zabytek w postaci gotyckiego kamiennego słupa, wzorowanego, jak podaje Jerzy Dobrzycki, na francuskich latarniach morskich, u nas niezwykle rzadkich, przeniesiony z ulicy Długiej na cmentarz przy kościele św. Mikołaja w 1871 r. W związku z upamiętnieniem zaraz, jak np. morowego powietrza w Krakowie, wywiązał się kult Matki Boskiej z Faency, wyobrażanej z połamanymi strzałami w dłoni, tak jak ją można widzieć na wotywnym obrazie w kościele Mariackim i na dużym obrazie na zewnątrz tegoż kościoła od strony ul. Floriańskiej, jako też na posągu barokowym, pozostającym do Czasów ostatniej okupacji niemieckiej przed kościołem Kapucynów. Pamiątką po istniejącym niegdyś w Krakowie szpitalu przy ul. św. Sebastiana jest „latarnia zmarłych“ w formie barokowej kapliczki przydrożnej, stojąca dotąd przy ul. św. Gertrudy w pobliżu wylotu ul. św. Sebastiana.
Hiszpańscy malarze, zwłaszcza Valasques, za temat swych dzieł wybierali raczej postaci idiotów i niedorozwiniętych umysłowo i cieleśnie karłów, malując ich w sposób wybitnie realistyczny. Na obrazach holenderskich malarzy XVII w., przedstawiających sceny z życia codziennego, nie brak jest również chorych i kalek w obrazach Jana Steena, Gabriela Metsu, van Hoogstraatena, van Mlerlsa, Gerarda Dou i in. spotykamy postaci młodych, biadych niewiast w towarzystwie lekarza, badającego tętno lub mocz chorej. Rozpoznanie niedokrwistości lub melancholii nie sprawia trudności rozpoznawczych, chociaż przyczyną wyglądu tych kobiet mogłaby być przecież nieszczęśliwa miłość. Nie brak również i satyrycznych przedstawień lekarzy lub ich pacjentów nadmiernie otyłych, łysych, cierpiących na puchlinę wodną, dnę itp.
W starożytności chory wdzięczny za wyleczenie, składał Asclepiusowi, jako wyraz wdzięczności za przywrócenie zdrowia przedmiot wotywny. Były to wielkie marmurowe płaskorzeźby, przedstawiające boga lecznictwa wraz z jego dziećmi Hygieą lub Telespherusem. Sam wdzięczny ofiarodawca przedstawiany zazwyczaj bywał w postaci klęczącej, znacznie mniejszej od figury boga, otoczony członkami swej rodziny i domownikami. Pacjenci ofiarowywali wyrzeźbione członki ciała, które bóg wyleczył. Wota wykonywane w szlachetnych metalach nie dochowały się do naszych czasów, natomiast wiele marmurowych lub wykonanych w terakocie przedmiotów wotywnych spotyka się dziś w licznych zbiorach muzealnych. Świątyń Asclepiosa istniało wiele, a zachowane z ich zbiorów wota przedstawiają różne zmienione narządy chorobowe, niejednokrotnie bardzo dokładnie odtworzone, jak np. wotum przedstawiające goleń z rozszerzonymi, dobrze widocznymi żyłami. Pozwalają one na określenie cierpienia, którym ofiarujący był dotknięty. Zwyczaj ten z upadkiem starożytnej cywilizacji przejęli chrześcijanie. W kościołach modlono się o zdrowie i ofiarowywano podobne wota jako wyraz wdzięczności i podzięki za doznane wyleczenie.
W wykopaliskach, pochodzących z okresu starożytnego Peru, znaleziono różne naczynia do picia, przedstawiające wyrzeźbione głowy lub figury, o-szpecone różnymi widocznymi cierpieniami. Nie brak jest też w tych wykopaliskach i głów pięknych lub całych postaci, przedstawiających narodziny dziecka itp. Zmiany chorobowe odtworzone były z tak niezwykłą dokładnością i starannością, że dziś można pokusić się o rozpoznanie jakim to cierpieniem dotknięty był model rzeźbiarza.
Z chwilą rozwoju nowoczesnych nauk anatomicznych w ubiegłych wiekach, zaznaczyła się ścisła współpraca artystów z anatomami. Znane są ogólnie doskonałe rysunki anatomiczne Leonarda da Vinci, współpracującego z Antonim Della Tore lub Stefana van Calcara, pracującego z anatomem Wesaliuszem. Wielu innych ilustratorów dawnych dzieł anatomicznych pozostało nieznanych. Dopiero artysta uczynił preparat anatomiczny i budowę ciała ludzkiego zrozumiałą przez odtworzenie ich w sposób prawdziwy i wierny, bo sam nieraz więcej mógł dostrzec szczegółów niż anatom. Zwłaszcza wymienione powyżej dzieła anatomiczne zależały w znacznej mierze od wysiłku twórczego artysty, gdyż w rysunku odtworzyć można i opisać szczegóły anatomiczne wierniej i w sposób szczegółowszy, niż samymi tylko słowami.