Medycyna a sztuka
Cóż mogą mieć wspólnego sztuki piękne z chorobami i z medycyną? Jakaż jest ich wspólna platforma? Chyba nie ta, że. lekarze znani są ze swych zamiłowań do sztuk pięknych i często są również kolekcjonerami dzieł plastycznych. Można by również myśleć, że łączność ta znajduje swój wyraz w dziełach artystów, nie cieszących się pełnią zdrowia umysłowego. Znamy przecież z wystaw obrazy, rysunki i rzeźby, tworzone przez ludzi umysłowo chorych, gdzie zastanawia nas nie tyle technika i artyzm wykonania, ile raczej treść, będąca wytworem chorobliwego mózgu. Podziwiamy dzieła wybitnych artystów, obdarzonych nawet genialnym talentem twórczym, jakim np. odznaczał Się Van Gogh, którego dzieła zdobiące sale licznych muzeów uważane słusznie są za znakomite, a którzy przecież nie uchodzili za zdrowych na umyśle i n:e-jednokrotnie kończyli swe życie w zakładach dla obłąkanych. Moglibyśmy również myśleć o dziełach malarskich i rzeźbiarskich samych lekarzy, będących równocześnie artystami – plastykami, podobnie jak znamy lekarzy muzyków, tworzących nieprzeciętne dzieła muzyczne. Nie tych jednakże mam na myśli. Łączność sztuk pięknych z medycyną należy rozumieć jako prace artystów – plastyków, odtwarzających w swych dziełach rozmyślnie rozmaite postacie chorobowe, a więc będzie mowa o malarzach i rzeźbiarzach, przedstawiających w swych dziełach różne cierpienia a także codzienny trud lekarza niosącego pomoc choremu.
Czy można jednak odtwarzać choroby w sztukach plastycznych? Przecież choroba to proces dynamiczny, charakteryzujący się nagłym początkiem, ostrym, gwałtownym lub przewlekłym przebiegiem, zdążający do szczytu nasilenia, po którym następuje spadek lub złagodzenie objawów chorobowych i ostateczne wyleczenie lub śmierć. Cierpienia, nawiedzające ludzkość, można opisać słowami w sposób dramatyczny, epiczny lub liryczny, ale jak je odtworzyć w malarstwie lub rzeźbie? Artysta może uchwycić tylko pewien moment procesu chorobowego, tak, jak moment taki utrwala preparat anatomo – patologiczny lub też histologiczny.
Były okresy sztuk plastycznych, kiedy zagadnienia lekarskie stanowiły ulubiony temat artystów. Dlaczego jednak malowali i rzeźbili choroby nieraz nawet budzące odrazę, i z jakich pobudek to czynili? Malując na zamówienia portrety, mające służyć jako upominki dla krewnych lub przyjaciół portretowanego, jaka znak widomy ich bytu dla potomności, utrwalali w swych dziełach choroby, na które cierpieli ich portretowani i to nawet z wielkim zamiłowaniem i niemal pasją. W portretach tych odtwarzali realistycznie ułomności ludzkie i dające się zauważyć objawy chorobowe, przede wszystkim z zakresu cierpień o przebiegu przewlekłym, pozostawiające trwałe widoczne ślady i zniekształcenia najczęściej twarzy.
W zbiorach dzieł sztuki i muzeach spotykamy często portrety i rzeźby ludzi oszpeconych objawami chorobowymi i kalek. Tak np. statuetka w muzeum w Kairze, pochodząca z czasów około roku 2700 przed Chr., przedstawiająca Egipcjanina Chnoum‘hotepa, garderobianego królewskiego, pozwala lekarzowi na rozpoznanie cierpienia, spowodowanego zaburzeniami w rozwoju tkanek chrzęstnych (achondroplasia). Podobnych dzieł plastycznych pochodzących z tych czasów i przedstawiających różne cierpienia stosunkowo dość łatwo rozpoznawalne, jest wiele. Ma to dla historii medycyny duże znaczenie, z powodu bowiem braku dzieł lekarskich z wczesnych okresów historycznych, obraz lub rzeźba mogą mieć znaczenie dla naukowego stwierdzenia, jakie cierpienia i jakie objawy chorobowe zdarzały się w odległych czasach. Spotykane jako wykopaliska statuetki, przedstawiające zniekształcenia kośćca z następowym wytwarzaniem się garbu (tzw. malum Petti), pozwalają na wnioskowanie, że w odległych czasach gruźlica wyrządzała podobne szkody w ustrojach ludzkich jak dzisiaj. Badania naukowo – lekarskie mumii egipskich stwierdziły niejednokrotnie, że w odległych czasach w Egipcie zmiany gruźlicze były takie same, jakie spotyka się 1 obecnie.
Portretując chorego człowieka, artysta nie powinien podkreślać może błędu budowy ciała, ale też nie może go pominąć. Toteż Lucas z Leiden malując portret Ferdynanda, infanta hiszpańskiego, jako młodzieńca — odtworzył wiernie postać cierpiącego na zmiany gruźlicze gruczołów chłonnych, na tzw. zołzy. Rysunek ust wpółotwartych, grube wargi i zgrubiała szyja, w sposób wyraźny odtwarzają zespół charakterystycznych zmian klinicznych dla tego rodzaju cierpienia. Bardzo znamienne objawy chorobowe dla cierpienia zwanego guzowatością nosa, (rhynophyma), charakteryzujące się zgrubieniem i przerostem tkanki skórnej i podskórnej nosa, odtwarzali artyści tacy jak Ghirlandaj, Hans Holbein i wielu innych malarzy holenderskich z XVII wieku. Realizm portretowy w odtwarzanych rysach danej osobistości może być tak dalece posunięty, że nawet objawy cierpienia narządów wewnętrznych, niedostępne badaniom zewnętrznym, mogą być w wyrazie portretowanego tak doskonale uchwycone, że lekarz może trafnie rozpoznać istotę cierpienia Pewna anegdota głosi, że wybitny klinicysta francuski, przyboczny lekarz Napoleona I, Corvisart, widząc w ten sposób namalowany portret chorego człowieka miał się wyrazić: „jeżeli portret ten jest wierny, nie wątpię, że oryginał musiał umrzeć z powodu choroby serca“; co też podobno rzeczywiście się stało.