Ludzie którzy nie widzą barw
Gdybyśmy chcieli na podstawie własnych obserwacji z życia codziennego odpowiedzieć na pytanie, jak częstym schorzeniem jest daltonizm, odpowiedzielibyśmy z pewnością, że liczba daltoników musi być chyba bardzo mała. Dokładne jednak statystyki wykazują, że jakkolwiek u kobiet rzeczywiście ślepota na barwy należy do wielkich rzadkości, to wśród mężczyzn co 12-ty jest daltonikiem, ludzie ci zaś tylko dlatego robią wrażenie widzących na ogół normalnie, ponieważ rzadko kiedy zdradzają się ze swą niedomogą przed otoczeniem. Daltonik, obcując od dziecka z widzącymi prawidłowo, wie, że krew jest czerwona, trawa zielona itd., nazywa też najczęściej barwy różnych przedmiotów prawidłowo, a co więcej, niejednokrotnie potrafi, do pewnego stopnia, zorientować się w różnych barwach na podstawie ich jasności.
Cierpienie swoje zdradzają daltonicy najczęściej dopiero wtedy, gdy muszą wybrać między dwoma kolorami, które widzą zupełnie jednakowo. Możemy zatem poznać daltonika np. w lesie, gdy nie będzie w stanie znaleźć poziomek wśród zielonych liści. Nie zawsze jednak będą to zabawne nieporozumienia. Przyszycie przez nowoprzyjętego czeladnika krawieckiego kolorowych jedwabnych klap do czarnego fraka na pewno pociągnie dla demaskującego się w ten sposób daltonika przykre konsekwencje. A już, oczywiście, tragiczne skutki wywołać może złe rozpoznanie barw przez daltonika zatrudnionego w służbie ruchu.
Na całe szczęście, katastrofy kolejowe, wywołane przez nierozpoznających barwy maszynistów, nie zdarzają się obecnie często.
Jedną z ostatnich katastrof tego rodzaju, których wiele zna historia kolejnictwa, jest straszliwa katastrofa pod Dreznem w 1919 r. Katastrofa ta, która spowodowała 41 śmiertelnych ofiar i 27 ciężko rannych, wywołana została przez maszynistę, który przez 28 lat pełnił służbę i uchodził za dobrze rozpoznającego barwy, a w końcu okazał się daltonikiem.
Do najbardziej tragicznych w skutkach należy chyba starcie się parowców na Elbie pod Hamburgiem. W katastrofalnym tym zderzeniu się zginęło 107 osób. Już zaraz bezpośrednio po katastrofie wypowiedziano opinię, że przynajmniej jeden z komendantów statków musi być daltonikiem, przeprowadzone jednak badanie obu komendantów nie wykazało żadnych nieprawidłowości ze strony ich wzroku. Dopiero powtórne zbadanie, dokładniejsze niż poprzednie, pozwoliło na stwierdzenie, że komendant statku pasażerskiego był daltonikiem.
Jak widzimy, z powyższych dwóch wypadków, wykrycie daltonika jest rzeczą nie tylko trudną, ale wymagającą nawet niejednokrotnie niezwykle skrupulatnych badań lekarskich.
Wadliwe rozpoznawanie barw ma, oczywiście, duże znaczenie nie tylko dla pracowników kolejowych, ale także dla innych zawodów, jak np. botanicy, lekarze, farbiarze, graficy, a przede wszystkim malarze. Malarz, cierpiący np. na rodzaj ślepoty na barwy zwany protanopią, może namalować fioletowe nieba, ponieważ nie odróżnia on barwy błękitnej od fioletowej, morze zaś w obrazach takiego malarza będzie miało kolor żółty, gdyż dla protanopa kolor żółty podobny jest do zielonego. Jest także rzeczą pewną, że oryginalne zestawienia barw, podziwiane u niektórych sławnych malarzy, mają swe źródło w daltonizmie artysty.
Gdy stoimy przed takim obrazem, malowanym przez człowieka źle rozróżniającego barwy, od razu nasuwa się pytanie, jak właściwie wygląda świat widziany oczyma daltonika. Zdawało by się, że dla nas, ludzi o wzroku normalnym, zrozumienie tego ś wiata jest rzeczą trudną, jeżeli nie niemożliwą. Każdy jednak z nas może mieć pojęcie o złym rozpoznawaniu barw, zwróciwszy jedynie uwagę na pewne fakty z życia codziennego. Wiadomą jest rzeczą, że o zmroku a zwłaszcza w nocy, barwy rozpoznajemy bardzo źle. Posłuchajmy, jak obrazowo opisał ten objaw Abney (w 1894 r.) w przemówieniu ku czci znakomitego fizyka Tyndalla:
„Kiedy z nadejściem zmierzchu, latem, siedzimy w ogrodzie, to zauważymy, jak pięknie się bieli kwiat pomarańczy, chociaż czerwony bodziszek (geranium) stał się już ciemny, jak noc; a dalej już i poszarzała stopniowo zieleń murawy chociaż w niej widać jeszcze żółte kwiaty… Podobnie i o wschodzie słońca możemy zauważyć stopniowy porządek występowania barw. I na początku jeszcze kwiaty czerwone będą czarne i mało widoczne wśród ogólnego tła szarego. Skoro jednak niebo się rozjaśni, to oczy nasze zobaczą najpierw kwiaty żółte i niebieskie, chociaż trawa jeszcze będzie się nam wydawać szara. A dalej, w miarę zwiększania się jasności, wystąpią w przyrodzie już i wszystkie barwy, a jeśli nie od razu w całym przepychu, to przynajmniej w swoistym sobie wdzięku.“
Gdybyśmy chcieli ten piękny opis przedstawić cyfrowo, powiedzielibyśmy że w oświetleniu słabym, o jasności 1 luksa, jesteśmy zupełnie ślepi na barwy, w oświetleniu do 10 luksów mamy nie tylko upośledzenie barwy czerwonej, ale nie odróżniamy barwy ciemnofioletowej od ciemnobrunatnej, a także od ciemnozielonej i ciemnobłękitnej. Dobre rozróżnianie barw rozpoczyna się dopiero od 200 luksów światła dziennego.
Pojęcie o złym rozpoznawaniu barw otrzymamy też z badania własnego pola widzenia. Mianowicie, gdy patrzymy wprost przed siebie, nie jesteśmy w stanie rozpoznać barwy przedmiotu stojącego skrajnie z boku. W miarę przesuwania się przedmiotu ku osi patrzenia, będziemy rozróżniali jego barwę coraz lepiej, przy czym najprzód potrafimy rozpoznać barwę niebieską i żółtą, potem barwy czerwoną i zieloną.