Jaki jest twój stosunek do własnej powierzchowności?
Wspomnienia bohatera powieści z okresu, gdy przygotowuje się on do egzaminu wstępnego na uniwersytet;
(Jednym z moich zajęć poza nauką było) oglądanie siebie w lustrze, od którego zresztą odchodziłem zawsze z uczuciem głębokiego przygnębienia i nawet wstrętu. Nie tylko że powierzchowność moja, jak się przekonywałem, była brzydka, ale nawet nie mogłem pocieszyć siebie tym, czym ludzie pocieszają się zazwyczaj w podobnych przypadkach. Nie mogłem powiedzieć, że mam twarz wyrazistą, mądrą lub szlachetną… Nic wyrazistego nie było w mej twarzy, — najbardziej zwykłe, grube i brzydkie rysy; oczy maleńkie, szare były, zwłaszcza wtedy, gdy patrzałem w lustro, raczej głupie niż mądre. Męskości było jeszcze mniej; mimo że byłem słusznego wzrostu i, jak na mój wiek, bardzo silny, wszystkie rysu twarzy były miękkie, mdłe, nieokreślone. Nawet szlachetnego nic w niej nie było; przeciwnie, twarz moja była taka, jak u prostego chłopa, i takie same wielkie nogi i ręce; to zaś wówczas wydawało mi się czymś godnym wstydu.
(Młodość, rozdz. I).
Innego przykładu dostarcza tutaj Erazm z Rotterdamu. Wiemy, że nie lubił on swej twarzy i, wedle własnych słów, tylko z trudem dał się skłonić do pozowania do portretu.
„… nie jest zupełnie szczęśliwy człowiek o bardzo szpetnej powierzchowności…“ powiada Arystoteles (Etyka Nikomachejska I, 8). Niezliczona ilość kobiet i mężczyzn cierpiała i cierpi, zwłaszcza w młodości, z powodu rzeczywistych lub urojonych defektów swego wyglądu zewnętrznego, ma stosunek nienawistny do własnej powierzchowności lub przynajmniej pewnych jej stron. Nawet ludzie genialni, potężni i sławni nie stanowią tutaj wyjątku. Cezar martwił się, że mu wychodzą włosy, i cenił nadany mu przez senat przywilej noszenia wieńca laurowego, ponieważ ten zasłaniał mu łysinę (Swetoniusz, Żywot Cezara, rozdz. XLV).
Malarze, graficy lub rzeźbiarze o stosunku nienawistnym do własnej powierzchowności nie tworzą swych autoportretów.
Stosunek nienawistny do własnej powierzchowności występuje nieraz u młodzieńca lub dziewczyny jako coś przejściowego w okresie pokwitania.
Stosunek nienawistny do własnej powierzchowności może prowadzić do różnych głębokich zmian w psychice jednostki. Człowiek brzydki świadomy swej szpetoty i nienawidzący jej, czuje się upośledzony, pokrzywdzony przez los. Szczególnie boleśnie odczuwa to w młodości w zetknięciu z przedstawicielami innej płci. Na tym podłożu mogą powstawać takie dyspozycje uczuciowe jak zawiść, ressentiment w stosunku do ludzi urodziwych, mogą rozwijać się takie rysy charakteru jak złośliwość, przewrotność, mściwość. Shakespeare w „Ryszardzie III“ przedstawia człowieka, którego poczucie upośledzenia i krzywdy na tle własnego kalectwa prowadzi do zbrodni. U innych ludzi uraz lub kompleks niższości na punkcie własnej powierzchowności lub jakiegoś poszczególnego defektu fizycznego może prowadzić do chęci zrównoważenia i przeważenia tych braków niezwykłymi osiągnięciami w innej dziedzinie. Wiemy, jak potężnym bodźcem do wyczynów pływackich i twórczości poetyckiej stała się dla Byrona bolesna świadomość tego, że ma jedną nogę krótszą od drugiej. Szkoła psychologiczna Adlera kładzie, jak wiadomo, silny nacisk na tę właśnie rolę kompleksów niższości.
Zarówno stosunek narcystyczny jak stosunek nienawistny do własnej powierzchowności zakłada pozytywną ocenę urody ciała. Jednostka o postawie narcystycznej cieszy się z jej posiadania; jednostka o postawie nienawistnej cierpi, bo jej nie posiada. Możliwy jest wszakże jeszcze stosunek pogardliwy do własnego ciała, bez względu na jego przymioty estetyczne. Ciało jako takie traktuje się jako coś godnego pogardy. Tego rodzaju stosunek do własnej powierzchowności cechował np. Plotyna, który zdawał się „wstydzić tego, że mieszka w ciele“ i wzbraniał się pozować malarzowi lub rzeźbiarzowi. Podobną postawę spotykamy u tych świętych i ascetów, którzy przyglądanie się własnemu ciału, np. podczas rozbierania się lub w kąpieli, tym bardziej zaś zachwycanie się jego urodą uważali za grzech. Stosunek pogardliwy do własnego ciała nie sprzyja również, rzecz jasna, tworzeniu autoportretów.
Wszystkim tym postawom wobec własnej powierzchowności przeciwstawia się — postawa humorystyczna. Jednostka zajmująca tę postawę uświadamia sobie w pełni swe defekty cielesne, lecz, w przeświadczeniu o swych innych wartościach, bierze je lekko, traktuje je jako coś drobnego, błahego, nieistotnego. Nie tylko nie stara się ukryć tych braków, lecz nieraz sama wystawia je na pokaz, sama śmieje się z nich. Zajmując postawę humorystyczną wobec swych defektów cielesnych jednostka brzydka tryumfuje nad swą brzydotą, rozbraja z góry ludzi, którzy mogliby natrząsać się z niej.
Humorystycznie brał swą powierzchowność Sokrates, gdy na premierze „Chmur“ wstał, by widzowie mogli lepiej porównać jego wygląd z maską grającego go na scenie aktora.
Humorystycznie bierze swą powierzchowność Cyrano de Bergerac, w komedii Rostanda, w słynnej tyradzie, w której wylicza, w jak różny sposób można sobie zadrwić z jego ogromnego nosa:
Zaczepnie: ja, mój panie, mając nos tak duży,
od razu amputować kazałbym to dziwo…
Przyjaźnie: waść go maczasz w szklance!
Jako żywo,
potrzebny ci jest kufel … Dalej — obrazowo:
To skała! szczyt! przylądek! Gdzie tam!
Mylne słowo!
Półwysep, nie przylądek! Ciekawie: futerał?
A cóżby on — nożyce czy piórnik zawierał?
Z przymileniem: waść pewnie miał ptaszki na wzglądzie
i pragniesz po ojcowsku, aby na tej grzędzie
siadało to biedactwo? Żartem: kiedy nosem
dym puszczasz, paląc fajkę, czyliż wielkim głosem
nie daje znać ci sąsiad, żeć się palą sadze
w kominie? Z życzliwością: O! uważać radzę,
bo głowa, tym ciężarem na dół pociągnięta, powali cię o ziemię. Uprzejmie: pamięta Waść rozpiąć parasolik, ażeby, broń Boże nie stracił nos w tym słońcu na swoim kolorze? Pedancko: Mości panie! W Arystofanesie Hippokampelefantokamelosem zwie się jedyny zwierz, co taką na czole posiada potężną chrzęść! Wesoło: Ej! hak to nielada!