Historia atomu w historii ziemi
Właśnie na cienkiej błonce powierzchni ziemskiej, drogi atomu uległy niezwykłemu powikłaniu. Proste i jasne schematy spokojnego wzrostu kryształów w głębinach — tutaj okazały się niedostateczne. Zawiły krajobraz geograficzny podporządkował sobie atomy, zaś częste zmiany klimatu, dnia i nocy, pór roku i procesów życiowych — wszystko to zaczęło wyciskać swoje piętno i domagać się nowych form równowagi i nowych form chaosu. Trzydzieści lat temu mineralog F. Cornu w ten sposób, określał charakter tych przejawów: „W głębinach świata — spokój, spokojny wzrost przestrzennego rozmieszczenia kryształów; zaś na powierzchni — burzliwe królestwo zmiennych, zwalczających się wpływów, walka sił, zastępowanie się, szybki wzrost, tak samo szybkich sił niszczących“. Cornu wskazywał na to, że tutaj rozpadają się nasze kunsztowne budowle krystaliczne, ich odłamki, jako nowy układ elektryczny, nabierają innego znaczenia. Odłamki te nazywamy koloidami. Daje się zauważyć przeciwieństwo między uporządkowanym światem w głębinach, a chaotycznym światem koloidów. Cornu nie potrafił wyzwolić się od myśli o walce dwóch światów, walce, zdawało się, nieuniknionej, ogarniającej wszystko, i przyrodę i człowieka. Myśl ta, wytwór jego schorzałego mózgu, opanowała go do tego stopnia, że doprowadziła go do grobu. Można się jednak zgodzić z następującym sformułowaniem Cornu: „W szybko zmieniających się okolicznościach otaczającej nas przyrody, reakcje chemiczne nie mogą przebiegać tak spokojnie i regularnie jak w głębinach. Dopiero co rozpoczęta budowa kryształu nagle rozpada się, zostaje zastąpiona przez nowe w stylach najrozmaitszych epok, odłamki nakładają się na siebie w jeden chaos architektoniczny, strzępy kryształów zlewają się razem i z tych wielkich cząstek, zbudowanych niekiedy z setek i tysięcy atomów, wyrasta nowa forma, materii, nietrwały układ koloidu, tego żelu i kleju, które tak często spotykamy w świecie organicznym. Są to po prostu resztki kryształów, pierwotnych budowli krystalicznych. Jedna cegiełka trzyma się jeszcze mocno, inne grożą zawaleniem“.
Nie tylko jednak ta siła niszcząca charakteryzuje układ minerałów powierzchni ziemskiej, drzemią w niej olbrzymie siły aktywne, zawarta jest w niej większa energia niż w martwym, zrównoważonym układzie kryształów. Nie tak dawno fizyko chemik Tamman wskazał, że jeśli łamać będziemy kryształ pod wodą, to wyzwala się znacznie więcej energii niż przy rozłamywaniu na powietrzu.
W glinach, które widzimy dookoła, w rozmaitych odmianach brunatnego żelaziaka, w całej mnogości przeróżnych skojarzeń atomowych żelaza, glinu, manganu, w kulach związków fosforowych — wszędzie ujawniają się te nowe drogi chaosu, lecz jednocześnie upadkowi towarzyszy powstawanie, pojawiają się nowe siły, od których zależy natura gleb, ułatwiając wędrówkę poszczególnych pierwiastków, warunkując ich wzajemną łatwą wymianę w glebie.
Stopniowo podchodzimy do ostatniego etapu historii atomu, do procesów życia. Koloid przygotował już grunt dla stworzenia nowego układu. W tym złożonym zespole cząsteczek o wielkich siłach powierzchniowych powstają zarodki nowej substancji. Jest to żywa komórka. Ona to właśnie w sposób naturalny stanowi przejście do bardziej skomplikowanych form. Tutaj w swoistej i giętkiej budowie, gdzie atomy są raz związane, raz wolne, narodziło się życie, jako logiczne uwieńczenie coraz bardziej komplikującego się układu atomów. Życie to, na zawiłych drogach ewolucji, wytwarzało w dalszym ciągu obrazy, które opisaliśmy wyżej.
Podporządkowując się nowej formie ugrupowania, następował proces komplikowania się budowli złożonych z atomów, poczynając od najdrobniejszego organizmu jednokomórkowego, a kończąc na człowieku. Organizmy te wraz z przyrodą martwą, powietrzem i wodą zlały się w jedną całość. W wyniku działania praw ewolucji i rozwoju organizmu powstała najwyższa forma życia.
Prześledziwszy historię wędrówki atomu, widzimy jak stopniowo coraz bardziej zawiłe stawały się jego losy. Na początku był to elektrycznie naładowany wolny atom, potem otoczył się wirującymi elektronami i tracił swój ładunek, następnie udało mu się połączyć z innymi atomami. Początkowo powstawały układy, złożone z dwóch lub najwyżej trzech atomów. Świat wysokich temperatur opowiada nam o takich nieskomplikowanych cząsteczkach. Następnie zaczęło się powstawanie układów bardziej złożonych i, w miarę przechodzenia do zimniejszych stref kosmosu, atom odzyskał na powierzchni swój wolny elektronowy układ elektrycznie obojętny, warunkujący nowe połączenia przy tworzeniu się cząsteczek.
Stopniowo w prawidłowej i dokładnie geometrycznej postaci atomy te zlewały się w to, co nazywamy związkiem chemicznym. Kryształ był formą wyrażającą te prawa, formą odpowiadającą największemu uporządkowaniu, największej harmonii, najmniejszym zasobom energii i dlatego najbardziej martwą, pozbawioną wolnej siły formą materii. Tutaj jednak zaczynała się komplikacja, rodził się koloidalny układ atomów, biofory. Powstała żywa komórka, złożone cząsteczki liczyły już setki tysięcy oddzielnych atomów i jako najwyższa forma jeszcze niezupełnie zbadanego układu chemicznego pojawiły się substancje białkowe, które stworzyły całą różnorodność, całą złożoność i zagadkowość otaczającego nas świata organicznego. Nie jest jeszcze zupełnie jasne, która z tych struktur jest najdoskonalsza, jaką drogą należy kroczyć w poszukiwaniu nowych form procesów. Nie możemy jeszcze powiedzieć, czy nie ma innych form równowagi, trwalszych niż kryształ lub w sposób bardziej aktywny naładowanych energią niż żywa substancja. Wszystkie nasze pojęcia o otaczającej nas przyrodzie natrafiają na braki w naszej wiedzy o nowych drogach atomu i nikt nie jest w stanie powiedzieć, że poznaliśmy już wszystkie drogi jego wędrówki i że w rękach człowieka znajdują się już potężne siły, które mógłby on wyzwolić z kłębka atomowego.