Fizyka przede wszystkim
Socjologicznie i praktycznie rzecz ujmując, moda jest zjawiskiem o wiele głębszym, i pożyteczniejszym, niż się to wydaje tym, którzy sąd o niej urabiają sobie na podstawie wprawdzie z mód wszystkich najwdzięczniejszej, lecz i najmniej dorzecznej
— mody na stroje damskie. Istnieją rodzaje mód zgoła sensowne i korzyść przynoszące zarówno jednostkom jak i ogółowi — jest na przykład moda na takie lub inne poglądy, style literackie albo artystyczne, na najrozmaitsze nauki…
— Ależ to są kierunki, prądy, a nie mody!…
— Istotnie, pośród twórców, producentów kultury są to jej kierunki; ale wśród odbiorców, wśród publiczności — mody. Tylko jak powiadamy, mody głębsze i sens mające, i przynoszące korzyść — mody pożądane.
Od pewnego czasu przedmiotem takiej mody ze wszech miar pożytecznej jest fizyka, zwłaszcza relatywistyczna i subatomowa. Einstein — czas, przestrzeń — Planck — kwanty
— Bohr — jądra atomowe — uran… Nic tylko fizyka… Ale, cóż słuszniejszego nad to!
Fizyka z wszystkich nauk jest dziś najważniejsza; zdała ona i ciągle zdaje pierwszorzędnie przeróżne egzaminy. Egzamin praktyczny — o tym nawet mówić nie trzeba i technika, i całe codzienne życie nasze na każdym kroku o tym świadczy. A nie inaczej sprawa ma się i w dziedzinie czystej teorii w filozofii: o wymiarach i różnych rodzajach przestrzeni, o względności czasu, o relacjach nieoznaczności itd. rozprawiają zarówno teoretycy poznania jak metafizycy i apologeci — na swoje stare młyny, od wieków czy to ziarno, czy plewy mielące, wszyscy chcą dzisiaj ciągnąć pędzące w przyszłość wody tej tak bardzo, tak słusznie wziętej nauki, tej dziś prawdziwej „regina scientiarum“.
Z chemią fizyka — w teorii — już dziś stanowi jedność; cała w ogóle nauka o przyrodzie martwej to właściwie nic tylko fizykę w najszerszym znaczeniu tego słowa albo jej mniej lub więcej swoiste aneksy. Ale i biologia również nie może się spodziewać, że swą „zagadkę życia“ rozwiąże kiedykolwiek inaczej niż za pomocą swej starszej i o tyle ściślejszej siostrzycy: od komórki do chemii wiedzie prosta droga, droga fizyki; metodzie tej na próżno usiłują dziś czasem przeciwstawiać znowu manowce witalizmu.
Łatwo być witalistą w teorii, w filozofii, w spekulacjach o życiu — w praktyce, przy badaniu życia w laboratorium, innej owocnej drogi oprócz fizycznej nie ma. Wszak każdy ustrój żywy to ciało materialne, po którym, gdy umrze, pozostaje jednak zawsze ślad fizyczny: zwłoki; a po „życiu“ ustroju nic wtedy nie zostaje, jeśli nie liczyć tego, pod względem naukowym wątpliwego, śladu, októrym Zołzikiewicz w „Szkicach węglem“ krótko i węzłowato mówi że ,-,dusza to para t basta!“ Dowcipnie, ale błędnie; bo dusza nie jest nawet parą.
Dusza w badaniach nad życiem nic nam nie pomoże. Pozostaje ciało. Z życia możemy poznać ściśle to, i to tylko, co poznamy z żywego ciała, z organizmu; tylko tedy na żywym, materialnym ciele można badać życie.
Znaczy to w ostatecznej instancji, że i tutaj fizyka jest dzisiaj całą nadzieją naszą. Jeśli nie uda nam się wywieść z czasem genealogii życia z tej wielkiej, żartobliwie tzw. dziś „rodziny Qn‘ów“ (elektron, tytoń, pozytron, neutron itd.), to nie wiedzieć, skąd byśmy wywieść je zdołali.
„Deus — spes unica“ rzec tu nie możemy, bo tak by można było i o fizyce mówić, a nie robimy tego i, jak widzimy, słusznie. Więc i tutaj raczej, jak w ogóle w nauce, „Deus — asylum ignorantiae“. Materia zaś—przeciwnie… Myśl o tym, iż życie da się z niej wyprowadzić, jest nam dziś znacznie bliższa i bardziej zrozumiała niż ongi, gdy materia w XIX wieku składała się z martwych, sztywnych kulek rzekomo dalej nierozkładalnych atomów – nieboszczyków. Nie ma więc nic dziwnego, że tak się tą fizyką entuzjazmujemy i interesujemy z każdym rokiem bardziej. Bo jak ongi do Rzymu, tak dzisiaj wszystkie drogi do fizyki prowadzą.
Ale jest ona trudna i coraz to trudniejsza. Dostęp do niej naprawdę i w całej rozciągłości mają tylko specjaliści. I to nawet niewszyscy — znałem prawdomównego docent» jej przed wojną, który mi rzekł otwarcie, kiedy go prosiłem o wyjaśnienie czegoś w sposób popularny: „Sam tego nie rozumiem w dostatecznym stopniu, aby móc o tym mówić w sposób dość przystępny“. On — przecież specjalista. Więc laicy — ciekawscy i kulturalnie wścibscy — w jakimż są położeniu wobec tej więcej niż niedostępnej dla nich, ultrahermetycznej wiedzy!… Mogą się tylko smętnie a chciwie rozglądać, czy, kto, gdzie, kiedy i w jaki sposób dostęp do niej im umożliwi. Choćby wąską ścieżynką… Za granicą tych furtek do przedsionka gmachu fizyki jest więcej; u nas, zwłaszcza po wojnie jest ich dziś nie wiele.