Fizjologia twórczości
Jakiś czas trudno było sobie pomyśleć poetę bez długich włosów, zwłaszcza że tę tradycję podtrzymywali ci, którym bujne uwłosienie wynagradzało brak talentu. Widywało się ich we wszystkich cyganeriach. Cyganerie nie są wynalazkiem XIX wieku. „Niemała część literatów — powiada Horacy — nie troszczy się o obcinanie paznokci i brody, szuka samotnych miejsc, unika łaźni“. Gdyby jeszcze dodał butelką wódki i sękatą lagę, byłby gotowy portret Zmorskiego z Cyganerii warszawskiej. Fantazyjny kapelusz o szerokich kresach i peleryna zdobiły Młodą Polskę i jej epigonów, aż utonęły w zamęcie pierwszej wojny światowej. Dziś cyganeria jest legendą i wydaje się przeżytkiem, ale te malownicze postaci są tak drogie życiu literackiemu, że niechybnie pojawią się w przyszłości z nowym odcieniem fantazji.
Jaskrawedziwactwa pisarzy mają różnoraki rodowód. Niektóre wywodzą się z jakiejś namiętności, często z tajemnych upodobań, mających głębokie korzenie w charakterze i uzdolnieniach, nierzadko tworzy je przypadek lub wygoda, wreszcie są rodzajem stylizacji. Nawet geniusze nie są wolni od przyswajania sobie pewnych odrębności od innych wielkich ludzi, do których chcą być podobni. Po pewnym czasie pozbywają się tych pożyczonych rekwizytów, tak samo jak przestają naśladować cudze utwory. Lecz stylizują się dalej — według własnej fantazji.
Niekoniecznie jest to czczym szukaniem oryginalności. U człowieka żyjącego wyobraźnią działa instynktowna skłonność do wcielania się w postaci zaprzątające jego umysł. Stąd, zamiast kierować się powszechnie przyjętymi zwyczajami, postępuje on tak, jak pisze, czyli zgodnie ze swymi ideami. Często przeradza się to w wyzywające i uparte lekceważenie form towarzyskich i obyczajów mody, potocznego języka, wszelkich konwenansów, złych i dobrych. Tak postępują nie tylko cyganerie, ale i ich przeciwnicy, arystokraci sztuki w rodzaju Byrona lub Wilde’a. Kształtują swoje życie według pewnego stylu, czynią z niego oryginalną i malowniczą fikcję, którą przeciwstawiają pospolitej i nużącej rzeczywistości.
Można w to postępowanie tchnąć nawet ducha rewolucyjnego, nabrzmiewało nim hasło: épater les bourgeois — oszołamiać burżujów, ulubione hasło w połowie XIX wieku, w epoce triumfującej burżuazji- Gautier, gardząc surdutami i melonikami, chodził w czarnym aksamitnym tużurku i w trzewikach z żółtej skóry, głowy długowłosej niczym nie nakrywał, nosił natomiast parasol, rozpięty bez względu na pogodę. Ra2 jednak dał sobie zrobić kamizelkę niezwykłego kroju ze szkarłatnego atłasu. Miał ją na sobie raz jeden, w teatrze, ale uporczywa legenda, podtrzymywana przez mieszczuchów z prowincji, przedstawiała go odtąd w czerwonej kamizelce, w czym znów młodzi literaci witali z uniesieniem protest przeciw zaśniedziałości.
Pisarz jest fetyszystą. Wierzy, że pewne przedmioty, 1 barwy, tony posiadają moc szczególną. Z latami jego osoba, gabinet, dom staje się zbiorem fetyszów, zdolnych wywoływać duchy, zażegnywać burzę, rozpraszać mgły. Do muzeów i opisów przychodzi ich część zaledwie. Giną niezauważone, jak bezużyteczne śmiecie wymiata się rzeczy nieprawdopodobne: muszelki, kamyki, zczerniałe ze starości kasztany, gałązki rozsypujące się za dotknięciem, jarmarczne obrazki, bilety kolejowe. Uczony badacz byłby zdumiony, gdyby sią dowiedział jak niepospolite stronice, jak odkrywczy rys psychologiczny, jaki niezwykły skręt fabuły zawdzięcza swe powstanie tym niepozornym drobiazgom, a dopiero w dalszym planie kunsztownym motywom, jakie mu się udało odgadnąć u pisarza, którego twórczość tak dokładnie przemyślał. U Norwida zauważył i zanotował Kraszewski takie fetysze w ich czynnym bycie. „Ze swego albumu — brzmi jego relacja — artysta wkłada w ramy, wiszące naprzeciw łóżka, obrazek, wspomnienie jakieś, którym się chce karmić i ustawia go na Kilka tygodni, czasami dłużej, póki fantazja nie przyjdzie odmienić W innych ramkach zeschłe liście, szczątki jakiegoś życia“.
Ileż to rzeczy może zależeć od koloru tapety lub malowidła, od kierunku światła! Czasem pisarz wybiera sobie miejsce do pracy, gdzie zdawałoby się wszystko mu ją utrudnia, tymczasem on z rozmysłem lub nieświadomie powtarza te niewygody w każdym nowym mieszkaniu, — tak ptak urządza swe gniazdo zawsze według tych samych zasad, właściwych jego gatunkowi. Darmo szukać przyczyny — tkwi ona głęboko w dalekich, już zapomnianych okresach jego twórczości, obrosła tylu przesądami, że pisarz może być niezdolny do pracy, gdy go wyrwać z jego ulubionych warunków, niczym nie zdradzających jakiejś zalety. Jeszcze więcej zależy od pory dnia t roku. Dla Słowackiego jesień była okresem urodzaju, Schillerowi wiosna jednym tchnieniem przynosiła rozwiązanie pomysłów, nad którymi daremnie biedził się wśród zimy. Pliniusz młodszy od widoku morza brał świeże siły. Duhamel nie potrafiłby nic napisać, mając przed sobą bezkres oceanu, który tak podniecał wyobraźnię Wiktora Hugo. Daleki odgłos dzwonów i szum wiatru, monotonia deszczu i pustka śnieżnego pola, drżenie liści młodej brzózki, liliowy kwiat ostu pośród badyli, zapach szkatułki nieotwieranej od lat, smak biszkopta umoczonego w kawie — każdy z tych powszednich faktów był wielkim lub czarującym zdarzeniem u pisarzy, a ileż nie zanotowanych przeszło przez ich twórczość, ileż czyha na ich wrażliwość w każdej minucie!