Filozofia grecka w oczach angielskiego materialisty dziejowego
Starożytność przechowała traktat (prawdopodobnie Diodorusa Siculusa, choć często przypisywany Demokrytowi), który daje syntezę wiedzy pozytywnej omawianego okresu. Opisuje on w sposób niezmiernie szczegółowy i na wskroś naturalistyczny powstanie ziemi i istot żyjących, zróżnicowanie gatunków, rozwój społeczny i kulturalny człowieka od stanu dzikiego do cywilizowanego. Autor, pisze Farrington, zdaje się posiadać koncepcję dialektyczną procesu ewolucyjnego: przedstawia on zmiany form życia w zależności od warunków historycznych, tłumaczy „skoki jakościowe” na podstawie dostatecznie dojrzałych procesów ilościowych. Co więcej — stosuje dialektykę nie tylko do biologicznej, lecz i do socjalnej strony ewolucji. Nie sądzi on, jak Arystoteles, że człowiek jest „z natury” zwierzęciem społecznym. Człowiek staje się zwierzęciem społecznym na podstawie doświadczenia, gdyż tylko ci ludzie unikają zagłady (pożarcia przez dzikie zwierzęta), którzy nauczyli się współdziałać ze sobą. Podobnie nie jest człowiek obdarzony „przez Boga” darem mowy, lecz staje się zwierzęciem mówiącym w związku z procesem uspołecznienia. Znaczenia słów nie są zatem pochodzenia boskiego, lecz natury konwencjonalnej. Człowiek różni się od zwierząt nie zasadniczą, lecz jedynie większą zdolnością wyzyskiwania doświadczeń. Nie ma miejsca w przyrodzie lub w jej części, jaką jest człowiek, na ingerencję czynników nadprzyrodzonych. Wszystko musi być tłumaczone na wskroś naturalistycznie: na podstawie dokładnej obserwacji i trzeźwych z niej wniosków.
Uważne studium okresu przedsokratycznego — pisze Farrington — przekonuje, że błędne jest popularne mniemanie, jakoby okres ten był wypełniony spekulacjami, oderwanymi od spraw ludzkich, a dopiero Sokrates „ściągnął filozofię z nieba na ziemię”. Wręcz odwrotnie! Naturalistyczna szkoła jońska i jej wielcy, pozytywnie myślący kontynuatorzy z metropolii greckiej, których ostatnim, najwybitniejszym przedstawicielem był Demokryt, podali prawdziwe materialistyczne wyjaśnienia ewolucji wszechświata, ukształtowali ideał wiedzy pozytywnej, wysunęli myśl o niepodzielnym panowaniu koniecznych praw naturalistycznych, wreszcie wykazali, że człowiek na podstawie zdobyczy technicznych staje się twórcą własnego postępu kulturalnego, którego ideały sam społecznie wytwarza.
Sokrates zaś porzucił naukową postawę wobec człowieka i przyrody, jaką zajęli naturaliści od Taiesa do Demokryta, i przyjął postawę religijną, pochodzącą z całkiem innych źródeł. Jakież to były źródła?
IDEALIZM A NIEWOLNICTWO
Myśliciele późniejszego okresu rozróżniali podwójną tradycję w dziejach greckiej myśli filozoficznej: jedna — czysto naturalistyczna, materialistyczna i ateistyczna — pochodziła od filozofów jońskich: druga — idealistyczna, mistyczna, religijna — od Pitagorasa z Wielkiej Grecji (Płd. Italii). Platon (w X ks. „Praw“) daje następującą charakterystykę obu stylów myślowych: Jończycy sądzili, że wszystkie żywioły na świecie istnieją i wchodzą w kombinację ze sobą w sposób czysto naturalny, a nie wskutek Przeznaczenia lub Opatrzności. Wszystkie ciała, a nawet dusze zostały utworzone z żywiołów wyłącznie wskutek istnienia sił wewnętrznych materii, a nie na mocy działania Umysłu Wyższego, Boga lub Opatrzności Zresztą nawet bogowie są dla Jończyków czymś pochodnym, uzależnionym od praw różnych krajów, na mocy których są oni czczeni. Również etyka, jak religia, jest dla nich tylko wytworem ustanowień ludzkich. Zasady sprawiedliwości nie istnieją w przyrodzie, twierdzą jońscy filozofowie, są one tylko czymś umownym.
Temu systemowi naturalistyczno – materiał i- stycznemu Jończyków przeciwstawia Platon system idealistyczno – religijny Pitagorasa, z którym się w zasadzie solidaryzuje. Nieśmiertelna dusza jest wcześniejsza od zniszczalnego ciała, które jest tylko jej więzieniem. Podobnie duch jest wcześniejszy i wyższy od przyrody, którą rządzi planowo w myśl własnych celów.
Ojczyzna Pitagorasa, wyspa Samos, była za jego czasów terenem rozwoju warstwy kupieckiej pod protektoratem Polikratesa, łamiącego potęgę arystokracji ziemiańskiej. Patronując kupcom, Polikrates kazał rozbudować port i doprowadził do dopinania (przez Eupalinusa) jednego z najbardziej zadziwiających wyczynów inżynierii starożytnej: wykopania prawie kilometrowego tunelu celem przeprowadzenia akweduktu, mającego zaopatrzyć miasto w wodę.
Ten i inne wielkie wyczyny techniczne (wymagające już zastosowania precyzyjnych obliczeń), przypadając na okres, w którym żyje Pitagoras, każą mu widzieć w matematyce klucz do zagadki wszechświata, a nawet narzędzie oczyszczenia duszy od zmiennych i brutalnych procesów materii, ponieważ dusza dąży do rzeczy idealnych: niezmiennych i wiecznych.
To uwielbienie dla matematyki i odwrócenie się od rzeczy „zmysłowych” do „duchowych” odpowiada zmienionemu stylowi życia społeczeństwa, które — w miarę coraz większego wyzyskiwania instytucji niewolnictwa — zaczyna pogardzać pracą ręczną. Toteż szkoła pitagorejska rozrasta się w szybkim tempie, kontynuując abstrakcyjne badania mistrza i niejednokrotnie popadając w zabobon liczbowy. — „Rozważ” — woła na przykładzie Filolaos — skutki i naturę liczby zgodnie z potęgą, która tkwi w dziesiątce. Ona jest wielka, wszechpotężna, wszechwystarczająca, jest pierwszą zasadą i przewodnikiem w życiu Boga, nieba i ludzi… Bez liczby nie byłoby żadnej wiedzy… Możesz przekonać się o potędze liczby, posługując się nią… wobec bogów i demonów…”.