Dramat zamknięty w bursztynie
Bursztyn, jantar, succinum, ambra — dar Bałtyku, dziś wprawdzie mniej modny, trochę zapomniany i nieco spostponowany. Miał jednak swe wielkie dni. Wtedy właśnie, kiedy poprzez kraje Prasłowian ciągnęły leniwie karawany kupieckie z południa po skarby z bursztynu. Na szlaku bursztynowym panował naonczas ożywiony ruch.
Do dziś dnia wyrzuca go wiecznie ruchliwe i nerwowo gawędzące morze. Zbierają bursztyn pracowite ręce, wyszukując go w piasku przybrzeżnym. Kiedy jednak rodził się, było inaczej. Nad brzegiem morza rósł inny i dziwny las — było to przed milionami lat. Potężne drzewa bursztynowe (Pinus succinifera), o grubych mięsistych liściach — igłach, ociekające srebrzystą żywicą. Ożywiał ją słoneczny żar.
Żywica spływała po pniach, zlewała się w strugi i strumienie, tworzyła sadzawki i jeziorka. Z czasem — pokryte pyłem i ziemią — bursztynowe jeziorka wsiąkały w podłoże mineralne. Powoli też żywica kamieniała. Uczeni przypuszczają, że las zniszczył jakiś katastrofalny pożar. Stopiony żarem skrzep żywiczny wnikał jeszcze głębiej. Wreszcie wiecznie atakujące morze, wykruszając brzegi, pochłonęło umierającą puszczę. Porwało też i złoża bursztynu.
Oczywiście zaglądnąwszy do jakiejkolwiek encyklopedii czy podręcznika nie znajdziemy tam wprawdzie poetycznych strof o minionych wiekach, ale tylko rzeczowe zestawienie faktów, np.:
„Bursztyn (succinit) znany już w starożytności i uznany za interesujący ze wzglądu na właściwość przyciągania lekkich przedmiotów, kiedy jest potarty. Grecy zwali go elektronem. Pliniusz określał go succinium. Nazwa niemiecka „Bernstein“ pochodzi od „bornen“ t. zn. palić — brennen). Bursztyn jest skamieniałą żywicą, pochodzącą z wymarłych drzew iglastych (Pinites succinijer i innych). Podobnie jak i przy naszych żywicach, obserwuje się i przy bursztynie kształty obłe, gronowate, oraz ścieki. Często zawierają inkluzje z mrówkami, komarami, żukami itd. Przeźroczysty, miodowo-żółty do hiacyntowa – czerwonego, brunatny lub zmętniały. Z Sycylii pochodzą egzemplarze o niebieskawej fluorescencji. Ciężar właściwy….“
Nic takiemu opisowi zarzucić nie można! Nawet musi takim być, zwłaszcza że jest -fragmentem opisu naukowego (G. Tchermak — Lehrbuch der Mineralogie — tłum. wł.). Jest jednak pewien złoty kluczyk, który odmyka zamki szkatuł, kryjących tajemnice wiedzy i wyzwala z nich słońce. Ludzie zwą go wyobraźnią. Jeśli kieruje nią ręka uczonego, otwierają się wtedy księgi tęczowych opowieści z zamierzchłych dziejów przyrody — wiecznie żywej i pięknej.
Przyroda pisze swe dzieje i w perłach z bursztynu. Jest to opowieść skrupulatna o świecie, który wygasł przed wiekami. Życie pławiło się wtedy w blaskach słońca i tchnieniu atmosfery — a pochłonęło je morze. Uczona notatka wspomina sucho: „Często zawiera (to zn. bursztyn) inkluzje z mrówkami, komarami, żukami itd.“ Dodamy, że są tam i liście, pióra ptasie i wiele innych drobiazgów.
Zaklęte w bursztynie skamieniałe organizmy sprzed milionów lat budziły zawsze zainteresowanie. Są to niekiedy okazy o pięknie zachowanych formach, prawdziwa rozkosz dla nowoczesnych mistrzów mikrofotografii. Fotografowanie inkluzji w sztywnych okruchach bursztynowych jest oczywiście trudniejsze, aniżeli fotografowanie preparatów wygodnie ułożonych w balsamie kanadyjskim. Kawałki bursztynu ¿ą na powierzchni zwietrzałe i porysowane. Utrudnia to obserwację — niekiedy zupełnie ją uniemożliwiając. Poza tym bursztyn zawiera banieczki powietrza, które odbijają silnie światło i przyczyniają się do powstania złudzeń optycznych. Szlifowanie bursztynu ułatwia obserwację a także i fotografowanie. Nie zawsze jednak prowadzi to do celu. Obserwowane szczegóły są często niedostępne fotografii ze względu na swe ułożenie. Stwierdzić wypada, że liczne zdjęcia bursztynowych inkluzji, spotykane w nowszej nawet literaturze, nie budzą zbyt wiele radości. Stosowano często niewłaściwe płyty, zbędne filtry przedłużające czas naświetlania, czego rezultatem były nierzadko tak zw. „obrazy widmowe“. Drobniejsze szczegóły udawało się ujawniać przy zastosowaniu silnych źródeł światła. Radzono sobie też i rysunkiem, niekiedy w wspaniałym wykonaniu. Nie zastąpi on jednak nigdy mikrofotografii, oddającej naukowo obiektywne szczegóły. Trzeba było więc zrobić ukłon w kierunku chemii i prosić ją, aby pomogła. Chemia odpowiedziała na ukłon. Ostatnie lata przyniosły wspaniałe rezultaty w zakresie fotografii. Między innymi otrzymano bardzo uczulone płyty fotograficzne, uczulone w najrozmaitszych kierunkach. Z drugiej strony notujemy wysubtelnienie sprzętu technicznego, pozwalającego pracować nie tylko w świetle przepuszczonym — co udaje się tylko przy bursztynie bardzo cienko zaszlifowanym — ale i świetle odbitym.
Załączone fotografie (zaczerpnięte z artykułu Ernst Zillen, „Einiges iiber die Mikrophotographie der Bernstein Inklusen“. Zeiss — Nachrichten, 1935) są wymownym potwierdzeniem sukcesów nowoczesnej mikrofotografii. Długoletnie prace, podjęte w tym kierunku, dają paleontologom i entomologom wspaniałą broń do ręki.
Przy tym, obok wartości naukowych, nowoczesna mikrofotografia przynosi ze sobą i rzetelne wartości artystyczne. Są to dwa walory, które nie tylko że nie kolidują ze sobą, a przeciwnie, doskonale się uzupełniają. Bo praca naukowa to nie nudziarstwo! Ma pełne prawo do oceny artystycznej, wymaga co najmniej tyle wyobraźni co jakakolwiek twórczość artystyczna.
Gabinet figur bursztynowych jest piękny, bo nie jest obrazem kopiującym życie, jest samym życiem, które się wykrystalizowało.