Czy w czwartym wymiarze są duchy?
A teraz pofilozofujmy nieco na temat, czy i jak możemy, lub moglibyśmy znaleźć się na terenie czwartego wymiaru, gdzie zdaniem autora artykułu zamienilibyśmy się w krwawy strzęp itp.
Położenie swoje w stosunku do przestrzeni mogę w ten sposób ustalić, względnie w miarę potrzeby stopniować: a) jestem w danym pokoju, b) jestem w danym domu, c) jestem przy pewnej ulicy, d) jestem w pewnym mieście, e) jestem w pewnym województwie, f) jestem w Polsce, g) jestem w Europie, h) jestem na kuli ziemskiej, i) jestem w układzie słonecznym, j) jestem w układzie galaktycznym (drogi mlecznej), k) jestem we wszechświecie 2 milionów mgławic, widzianych przez teleskop Mount Wilson, l) jestem we wszechświecie nieskończenie wielkim.
Zachodzi pytanie, czy ma w ogóle sens zastanawiać się nad możliwością mego przeniesienia się z pokoju do układu galaktycznego, albo do wszechświata nieskończenie wielkiego, skoro ja w nim przecież ciągle jestem?
Oczywiście, na pytanie takie trzeba odpowiedzieć przecząco.
Otóż jak to wykazaliśmy przy omawianiu sposobu tworzenia się przestrzeni wyżejwymiarowych, każda przestrzeń wyższa, zawiera w sobie wszystkie przestrzenie niższe. Jeżeli istnieje przestrzeń czterowymiarowa, to eo ipso mogą istnieć w ogóle przestrzenie wielowymiarowe (aż do nieskończenie wielu wymiarów), przy czym każda z nich jest utworzona przez i zawiera w sobie nieskończenie wiele przestrzeni poprzedniego niższego stopnia.
Zatem i ewentualna przestrzeń czterowymiarowa zawiera w sobie warunek jako sine qua non nieskończenie wiele przestrzeni trójwymiarowych. Toteż nasza przestrzeń znajduje się w owej mitycznej przestrzeni czterowymiarowej, tak jak płaszczyzna arkusza papieru z ust. 1 jest zawarta w przestrzeni naszej.
Ewentualna transIokacja mojej osoby czy kuli ziemskiej może przeto nastąpić tylko z jednego wszechświata trójwymiarowego do innego takiego samego, sąsiadującego z naszym o miedzę, dla nas nieskończenie wielką, ale dla czterowymiarowca… zerową! Nigdy utwór danego rzędu nie może znaleźć się w przestrzeni wyższej, niż jego rząd, w inny sposób, jak tylko jako część (płaska) owej wyższej przestrzeni.
Jak z tego należy wnosić, stawianie kwestii, co się stanie z człowiekiem po przeniesieniu go do przestrzeni czterowymiarowej, jest z samej istoty rzeczy pytaniem pozbawionym sensu logicznego.
Przyjąwszy możliwość istnienia wielowymiarowych przestrzeni materialnych, czyli wszechświatów, musimy, kontynuując naszą bajkę, przyjąć, że nasz wszechświat trójwymiarowy, przystaje, czyli, styka się swą płaską stroną, nam nieznaną, z innym, podobnym wszechświatem, tak jak kartka książki, z innymi kartkami. Mimo jednak bezpośredniej bliskości, bo odległość wynosi przecież tylko zero, te sąsiednie światy są dla nas nieosiągalne i niewidoczne, jako też niewyczuwalne.
Taki nieskończenie bliski, a przecież odrębny wszechświat, to doskonałe „locum“ do zainstalowania tam raju, piekła, nieba nirwany, otchłani czy „ciemności zewnętrznych“, o których wspomina Stary Testament. Aż dziw, że do tej pory żaden uczony a wierzący, nie pomyślał nad taką gradką i nie wciągnął czwartego wymiaru do jakiegoś systematu religijnego. A pomysł ma w sobie nie lada powab. Pomyślmy sobie taką sytuację:
Zatwardziały grzesznik kona w mękach na swym rodzonym łożu. W stosownym momencie szatan wyciąga z niego grzeszną duszę, aby porwać ją do piekieł. Jeden niedostrzegalny ruch o miliardową część milimetra w stronę czwartego wymiaru, i bez potrzeby opuszczenia pokoju, czy łóżka, a nawet grzesznego ciała, dusza wraz z szatanem znachodzi się nagle na samym dnie piekła w środku jakiej kolosalnej Betelgeuzy, o temperaturze wnętrza 50 milionów stopni Celsjusza!
Po prostu żal, że człowiek nie ma fantazji autora Apokalipsy czy „Boskiej Komedii“, aby choćby białym wierszem opisać te możliwości, z użyciem takich onomatopeicznych wyrażeń czterowymiarowych, jak heksakosiedroidy, ikozatetraedroida, hiperkwartyki itp. (patrz: Maeterlinck).
Kto zajmuje się, choćby dla przyjemności, bajką czwartego wymiaru, winien pamiętać i odróżniać od siebie:
- czwarty wymiar czysto geometryczny, jako fikcję matematyczną, tak dobrą i dopuszczalną w nauce, jak liczba 3, albo drugi pierwiastek z minus jeden, czy różniczka.
- czterowymiarowe kontinuum przestrzenno-czasowe Einsteina, gdzie prócz trzech wymiarów liniowych, przyjmuje się wymiar czasu, jako czwarty.
- przestrzeń sferyczną naszego wszechświata, która ma być przestrzenią trójwymiarową w sobie zamkniętą, czyli zakrzywioną w stronę czwartego wymiaru.
Na zakończenie naszej bajki należy podać, iż są pewne dane, wskazujące na to, iż w przyrodzie istnieje czwarty wymiar, czyli że nasz wszechświat ma właśnie kształt podany sub. 3). Ale to już jest inna historia“, jakby powiedział Kipling, z „Tysiąca i jednej“ baśni fizyki i matematyki.