Czy Hitler był obłąkany?
Odważny nie był. „Był zawsze aż do przesady lękliwy — pisze Rauschning. — Nie odznaczał się postawą ludzi nieustraszonych, którzy prowokują i wyzywają los. Jest to istota tchórzliwa i rozpieszczona, czyniąca ogromne wysiłki, aby nabrać trochę odwagi i kontenansu. Wtedy przekracza miarę i daje dowody bezprzykładnej brutalności. Ażeby stawić czoło najmniejszemu niebezpieczeństwu, popada w swojego rodzaju szał. Brak mu wszelkiej naturalnej zimnej krwi“.
Jeszcze na krótko przed 30 czerwca 1934, datą przełomową dla hitleryzmu i dla niego, był niezdecydowany i nie umiał powziąć żadnego postanowienia. Cztery miesiące przedtem napisał do Roehma, któremu tyle zawdzięczał, niezwykle czuły list „Dziękuję Ci, mój kochany Erneście, za niezrównane zasługi, jakie położyłeś dla ruchu narodowo – socjalistycznego i dla niemieckiego narodu, i zapewniam Cię, jak bardzo wdzięczny jestem losowi, że mi dał takich ludzi jak Ty za przyjaciół i towarzyszy broni“. A w mowie swej z dnia 13 lipca tegoż roku, wygłoszonej w Reichstagu, powiedział, że w początku czerwca doszedł do wniosku, „iż życie ich było równie złe jak życie tych, których pokonaliśmy w 1933 r. Ludzi tych nie mogłem do siebie zapraszać, ani też progu domu szefa sztabu przekraczać“. Domu człowieka, za którego przyjaźń był tak wdzięczny losowi!
Nawet do ostatniej chwili jeszcze nie liczył się i zamordowaniem kapitana Roehma. Dopiero w nocy na 30 czerwca nagle zdecydował się na podłożenie ognia pod beczkę prochu i masakrę rebeliantów
OBŁĘD?
Nie ulega więc wątpliwości, że Hitler należy w dużym stopniu do kategorii ludzi cierpiących na psychozę maniakalno – depresyjną. Ale to nam jeszcze nie wyjaśnia, ani nie wyczerpuje wszystkich elementów jego psychopatologii. Jak pełna sprzeczności i dziwactw była jego natura w jasnym Świetle życia codziennego i praktycznego, tak również złożona i dziwaczna była jego natura w swych warstwach podziemnych, które zresztą znajdowały aż nadto silny wyraz w objawach zewnętrznych. Otóż wydaje się że Hitler cierpiał nie tylko na psychozę maniakalno – depresyjną, lecz również w niemałej mierze na obłęd.
Cechą obłędu jest to, że wytwarza ona u chorego trwały i niewzruszony system urojeniowy. Chory czuje się wielkim człowiekiem i często znajduje takich, którym potrafi to w dobrej mierze zasugerować. Przypisuje sobie wyjątkową misję, uważa się za geniusza, za zbawcę ludzkości, następcę Chrystusa, drugiego Mesjasza itp.
Dopiero obłęd wyjaśnia nam tę sferę urojeniową i halucynacyjną, w której żył Hitler, te urojenia wielkości, które szczególnie ostro wystąpiły w ostatnich latach jego życia. Uważał się za proroka, maga, wizjonera, prawodawcę i twórcę nowej ery w dziejach ludzkości, nie mówiąc już o tym, że uważał się za największego Niemca, największego stratega i polityka, jakiego zna historia.
Tezie o obłędzie Hitlera nie sprzeciwia się fakt, że zachowywał on całkowitą zdolność poprawnego, a nawet w pewnych wypadkach wyjątkowo logicznego myślenia. To jest właśnie drugą zasadniczą cechą obłędu, że idzie on w parze z posuniętą nawet do wysokiego stopnia jasnością myślenia. Obłęd ten sferę rozumu (myślenia logicznego) jakby zupełnie oszczędza. Dlatego paranoika nieraz trudno zauważyć. „W swym życiu codziennym orientuje się on doskonale i może objawiać nawet znaczny spryt w interesach“. Chesterton w następujących słowach charakteryzuje ten typ psychopatologiczny: „Chorzy umysłowo są z reguły wielkimi racjonalistami. Pod pewnym względem funkcjonuje ich mózg tym szybciej, im mniej zatrzymuje się on w tych wszystkich punktach, przy których stawać zwykł zdrowy ludzki rozum. W tym sensie określenie „obłąkany“ wprowadza w błąd. Wypowiedzi obłąkanego są zawsze wyczerpujące i z czysto racjonalnego punktu widzenia całkowicie nienaganne. Umysł jego panuje nad doskonałym, lecz zbyt wąskim kręgiem spraw. Chory znajduje się w pustej i jaskrawej celi jednej idei, na której skoncentrowany jest jego umysł z pedantyczną ostrością. Nie jest on człowiekiem, który stracił rozum, lecz raczej człowiekiem, który wszystko stracił, tylko nie rozum. Argumenty psychicznie chorego są niedorzecznie proste i nabiera się przekonania, że tutaj wszystko zostało powiedziane i zarazem wszystko zostało opuszczone“.
W czym się jeszcze wyraża obłęd, to w niezwykle konsekwentnej, systematycznej, żadnych przeszkód ani – skrupułów nie znającej realizacji idee fixe. Pod tym względem Hitler stanowi okaz o paradygmatycznej wprost wadze. Wiara w swą gwiazdę nie opuszczała go nawet w ostatnich dniach. Nawet gdy wszelkie realne rachuby zawiodły, nie stracił zaufania, bo wierzył, że ocalenie jemu i III Rzeszy przyniesie mityczna armia gen Wenka. Nie doznaje żadnych wahań ani wątpliwości, czy dobrze robi, potęgując gwoli swej idei zniszczenie Niemiec i narażając co dzień setki tysięcy rodaków na śmierć i kalectwo, nie mówiąc już o ludności krajów, na które napadł. A gdy już wszystko zawiodło i dokoła jego podziemnego gniazda nic już nie było prócz morza ognia i dymiących gruzów, powołuje do życia nowy rząd i mianuje swego następcę, udzielając mu szereg dyrektyw, ponieważ wierzy, że nawet po śmierci idea jego żyć będzie i odniesie zwycięstwo.
Gdy trzej psychiatrzy po obserwacji i zbadaniu oskarżonego Rudolfa Hessa wspólnie orzekli, że „nie jest on umysłowo chory ale psychopatyczny” (nicht geisteskrank aber psychopatisch) znaczyło to dla sędziów, że Hess jest w pełni odpowiedzialny za swoje czyny i ochronny paragraf 51 nie może być wobec niego zastosowany. Zgodnie z tym oskarżony „posiada rozum dostateczny dla poznania karalności swoich czynów“. Nie jest on wprawdzie zdrowy, ale nie jest także chory w sensie organicznego defektu umysłowego. Dlatego według demokratycznego pojęcia prawa jest on odpowiedzialny za popełnione zbrodnie.
To samo da się powiedzieć o Hitlerze.