Czy będziemy mogli regulować pogodę?

Jak ujarzmić pogodę! — oto zagadnienie, które pasjonuje ludzkość od zarania jej cywilizacji. O tym jak radzono sobie z tym problemem w różnych epokach i wieku atomowym dowiemy się przeczytawszy rozważania na temat regulowania pogody. Prasa codzienna raz po raz donosi o wywoływaniu sztucznych opadów lub przeciwstawieniu się ich formowaniu. Mówi się też dużo o rozpraszaniu mgły lub sztucznym jej przerzedzeniu, które to próby przy pomocy rozsiewania naelektryzowanego piasku czynione były w ZSRR już na kilka lat przed wybuchem drugiej wojny światowej. Spełniają się marzenia tysięcy lotników o tym by lotnisko na przekór mgle otwierało swe podwoje dla lądujących i startujących maszyn. Nareszcie mgła została zmuszona do cofnięcia się o krok wstecz w walce z lotnictwem. Została poddana przynajmniej częściowo woli ludzkiej. Mając powyższe na względzie, poświęcimy chwil kilka zagadnieniom regulowania pogody.

PRÓBA REGULOWANIA POGODY

Ludzkości od dawna nie obce były marzenia o zmuszeniu kapryśnej aury do uległości. Szczególnie aktualnymi były zagadnienia: ochrony przed niszczycielskim działaniem piorunów, rozpraszania burz gradowych oraz wywoływania deszczów w wypadkach zbyt długotrwałych susz, rzucających „cień nędzy“ na tę połać ziemi, która została dotknięta posuchą. Przeważnie jednak poprzestawano na praktykowaniu licznych, mniej lub więcej dziwacznych zabobonów. W starożytności mniemano na przykład, że osoby leżące w łóżku, są uodpornione na uderzenie pioruna. Uważano też, że istnieją pewne gatunki drzew, w które piorun nie uderza. W czasach późniejszych niewiele się pod tym względem poprawiło. W książce, wydanej w Krakowie w roku 1693, pod wiele mówiącym tytułem „Skład albo skarbiec znakomitych sekretów ekonomicznych“, zaleca autor rozwieszanie w domu skór lwa, krokodyla lub konia morskiego, które niezawodnie mają chronić od uderzenia pioruna. Nadmienia również, iż w czasie burzy nie należy dotykać liści bobkowych, drzew figowych, strusich jaj… Wynalezienie piorunochronu położyło kres licznym stratom, jakie ludzkość ponosiła od piorunów. Dziś, nie zastanawiamy się przeważnie, jak wielkich nieszczęść unikamy dzięki instalacjom piorunochronowym. A przecież np.:w roku 1769 piorun uderzywszy w magazyn prochu, znajdujący się w Breście, spowodował wybuch, w wyniku którego zginęło 3.000 osób i około 1/6 część budynków obróciła się w perzynę. Piorun został ujarzmiony, ale jego kompan-grad — pozostał do dziś dnia niepokonany, mimo, iż próbowano go odpędzać głosami dzwonów kościelnych, strzałami armatnimi, rozniecaniem ognisk oraz ustawianiem na polach licznych tyk drewnianych, zakończonych ostrzami metalowymi. Gdy posucha zbyt dokuczyła, chwytano się również najfantastyczniejszych sposobów by wywołać deszcz. Taki na przykład ekonom dóbr książąt Jabłonowskich, pragnąc przerwać suszę, panującą 1790 roku na Podolu, polecał spędzić kobiety z całego klucza, nawet i ciężarne i rozkazał pławić je na powrozach w pobliskiej rzece.

Jedynym skutkiem tego nieludzkiego czynu była śmierć jednej z niewiast i ciężkie zachorzenia innych.

Poprzez nieprzeliczone wieki brnęła ludzkość we mgle nieświadomości. Rzecz znamienna, że nawet wybitni uczeni mieli dziwnie zacofane poglądy na procesy zachodzące w atmosferze i to nawet ci, co pchnęli fizykę na nowe tory, co nowe ustanawiali prawa. Wystarczy wspomnieć, że uczony tej miary co Kepler (1571 — 1630) wygłaszał, jeśli chodziło o zjawiska atmosferyczne, dziwaczne zgoła poglądy nie licujące z jego poziomem umysłowym. Twierdził on na przykład, że: niepogodę sprowadza planeta Merkury, że musi być pochmurno, jeśli planety są „w połączeniu“ oraz, że deszcz pada wówczas, gdy planety znajdują się w odległości kątowej 60 stopni. Ta dziwna ślepota powodowała, że stosowanie praw fizyki do zjawisk zachodzących w atmosferze rozpoczęto z dużym opóźnieniem, w porównaniu z innymi gałęziami wiedzy, i że wskutek tego dopiero właściwie wiek dwudziesty popchnął pogodoznawstwo na właściwe tory. Aby więc być w zgodzie z fizyką, przypomnijmy sobie kilka podstawowych praw, które rządzą kondensacją pary wodnej w atmosferze, by mając je świeżo w pamięci, móc bez wysiłku prześledzić warunki niezbędne do naturalnego a zatem i sztucznego formowania się opadów w atmosferze.

PARA WODNA W ATMOSFERZE

Pary wodnej znajduje się w atmosferze stosunkowo mało, bo zaledwie od 0,01% do 4%, mimo to woda atmosferyczna ulega intensywnej wymianie. Jeśli porównamy ilość opadów (354.000 km3), jaka w ciągu roku spada na kulę ziemską, z ilością wody zawartej w danej chwili w atmosferze (12.300 km3), to okaże się że woda atmosferyczna „odświeża się“ mniej więcej co 13 dni. Przyczyna intensywności tego zjawiska tkwi w tym, że powietrze może zawierać w danej temperaturze ograniczoną ilość pary wodnej, przy tym przy wyższej temperaturze powietrza, więcej może ono zawierać pary wodnej. W okolicach tropikalnych powietrze potrafi zawierać ponad 300 razy więcej pary wodnej aniżeli w strefach arktycznych.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *