Co to jest czwarty wymiar cz.2
Ciekawe z kolei byłoby pytanie, częścią jakiej krzywej jest łuk AmB? Metodami rachunku elementarnego znaleźć tego nie można. Posługując się jednak matematyką wyższą, można ściśle wykazać, że drogą wymagającą najmniejszej liczby kroków w danych okolicznościach jest łuk koła, przecinającego graniczną kulę pod kątem prostym (ortogonalnie). Czyli możemy powiedzieć, że „najkrótszą“ linią łączącą punkty A i B nazwiemy w świecie „termitów“ łuk takiego koła, które przechodzi przez punkty A i B i które przecina granice tego świata — kuli pod kątem prostym. Oczywiście ciągle pamiętajmy o tym, że będzie to linia „najkrótsza“ dla mieszkańców tego świata, jeśli przy tym będą oni mierzyć „długość“ dróg podobnie jak czynią to ludzie, liczbą kroków. Musimy ciągle wczuwać się w umysłowość „termitów“, abstrahując od naszych doświadczeń, nabytych w warunkach ziemskich. Nie chodzi tu o to, aby znać ich geometrię, lecz aby myśleć, a właściwie rozumować geometrycznie, jak oni. „Not to know geometry, but to think geometry“ – jak mówi John Wesley Young.
Najciekawsze, że przez każdą parę punktów A i B wewnątrz kuli przechodzi jedna i tylko jedna tego rodzaju linia „najkrótsza“. Jeśli bowiem weźmiemy płaski przekrój kulistego świata, otrzymamy koło. Przez dwa punkty, leżące wewnątrz koła, można poprowadzić tylko jedno koło ortogonalne do danego. Koło to można wykreślić sposobem konstrukcyjnym — stosując metody geometrii elementarnej.
Wracając po tym dziwnym śnie znowu do rzeczywistości, pełni przekonania, że w naszej przestrzeni prosta jest kołem, a odcinek łukiem, pomyślmy, jak wyglądałaby cała nasza geometria, gdyby ją umieścić w przestrzeni „zakrzywionej“. Szczególnie powinny by nas interesować utwory geometryczne „otwarte“, które swoimi elementami „wymykają się“ gdzieś do „nieskończoności“. Takimi są np. znane nam krzywe stożkowe: hiperbola i parabola. Pierwsza nie wiadomo dlaczego składa się z dwóch gałęzi, a druga z jednej, i obie „nie zamykają się“. Okazuje się, że to rozdwojenie hiperboli i nie zamykanie się obu krzywych jest tylko pozorne. Wystarczy zastosować ilustrację analogiczną do tej, jakiej użyliśmy w przypadku prostej, umieszczając je na powierzchni kuli ilustrującej przestrzeń „zakrzywioną“ i „zamykającą się w sobie“. Koła poziome i pionowe, przechodzą przez punkt O, niech ilustrują osi układu współrzędnych: koło poziome — oś odciętych, koło pionowe — oś rzędnych.
Obie osi mają oprócz punktu O drugi punkt przecięcia się O1 w „nieskończoności“. Prostokąt K L M N niech ilustruje dostrzegalny naszymi zmysłami świat rzeczywisty. Hiperbolę można „uzmysłowić“ sobie jako krzywą, której gałęzie, oddalając się od siebie, zaczynają od pewnego momentu „zbliżać się“, krzywa nie może wyjść poza przestrzeń, gdyż ta „zamyka się sama w sobie“. Każda z gałęzi przecina się w „nieskończoności“ z osią rzędnych, gdzie obie gałęzi „łączą się” ze sobą. Poruszając np. po prawej gałęzi można po długim, choć nie nieskończenie długim, czasie wrócić, ale już poruszając się po gałęzi lewej.
Parabolę można sobie „przedstawić“ jako krzywą, która jest styczną do osi rzędnych w dwóch punktach O i O*. Oddalające się od siebie ramiona gałęzi krzywej zaczynają od pewnego momentu zbliżać się i ostatecznie łączą się. Parabola jest więc także krzywą zamkniętą. Poruszając się po jednym ramieniu można po długim, lecz nie nieskończenie długim, czasie wrócić do punktu wyjścia, ale już poruszając się po drugim ramieniu.
Można więc obie te krzywe wyobrazić jako „elipsy“ odpowiednio wyciągnięte i ułożone w przestrzeni. Elipsa rzeczywista jest krzywą, leżącą całkowicie w przestrzeni realnej, uchwytnej wyobraźnią; parabola i hiperbola są „elipsami“, które w części leżą w „nieskończoności“.
Opisane wyżej, sztucznie i dość fantastycznie stworzone, warunki eksperymentu pozwalają zauważyć, że można zarysować dotychczasowy gmach naszych spostrzeżeń. Słuszność wniosków jest rzeczą względną, podobnie jak względną jest słuszność założeń, na których budujemy swe rozumowania. Pewne np. prawo fizyczne jest prawdziwe w warunkach nas otaczających i może okazać się fałszywe w innym „układzie odniesienia“.
Jest pewne, że na wzór świata Poincare’go można by podać szereg innych układów warunków, które pozwoliłyby z kolei „obalić” inne poglądy, dotąd zdawałoby się niewzruszone. Zatem „prawdy“ nasze nie są tak bardzo pewne, za jakie je powszechnie uważamy. Zmienianie przekonań, zastępowanie dotychczasowych nowymi, lepszymi, jest dowodem postępu, który nie doznaje w swym rozwoju przerwy ani końca.