Co to jest czwarty wymiar?
Spróbujemy opowiedzieć pewną bajkę, mało poważną, wręcz nawet naiwną, jeśli chodzi o jej treść, natomiast całkiem niebanalną, jeśli chodzi o zawarte w niej myśli. Wnioski, jakie czytelnikowi przyjdą na myśl, mogą dać odpowiedź na niejedno z zagadnień, które może przestaną wydawać się mu tak „niedostępne”, za jakie się je często uważa.
Autorem tej pomysłowej bajki jest Einstein, jeden ze znakomitych fizyków, który tym prostym sposobem próbował przekonać, że istnieją pewne możliwości „uzmysłowienia“ czwartego wymiaru. Niech czytelnik świadomie i celowo wprowadzi siebie w opisany tu pewien fantastyczny układ stosunków w wyimaginowanym świecie, niech wyobrazi siebie żyjącego razem z mieszkańcami tego świata i -myślącego ich kategoriami myślenia — nie uciekając się do „ludzkiej“, trójwymiarowej intuicji geometrycznej.
Zapadliśmy w sen. Śnimy, że znaleźliśmy się …na Ziemi; lecz …zamieszkałej przez dziwne istoty — żywe, ale płaskie. Organizmy nas otaczające nie są bryłami, nie posiadają „wysokości“, lecz tylko „długość“ i „szerokość“. Te istoty przypominają nam cienie, jakie rzucają np. ludzie na ziemię w słoneczny dzień. Te „cienie“ — „płaszczaki“, jak je będziemy nazywać – są istotami myślącymi, podobnie jak my — ludzie, tylko, w odróżnieniu od nas, myślą kategoriami „dwuwymiarowymi“. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż wszystko, co ich otacza, jest płaskie: zwierzęta, rośliny, przedmioty. Nawet ich „domy“ i „mury“, otaczające te dziwne „posesje” nie posiadają grubości — są wykonywane z materiału, który przypomina błonkę mydlaną. Dziwny ten świat „płaszczaków“ ma jednak pewne podobieństwa ze światem ludzkim. Dzielą się jego mieszkańcy, jak my, na różne narody, rządzą się systemami podobnymi do naszych — siła i przemoc decyduje o bycie jednych i niebycie innych.
Jeden z narodów, uważający siebie za naród stworzony do rządzenia innymi, za… „nadpłaszczaków“, posiadający na swym czele energicznego króla, zaczyna zagrażać wolności innych narodów. Dumny król marzy o podboju płaskiego świata. W środku swego państwa każe zbudować zamek (naturalnie płaski) i nazywa go „Rex“. Zamek staje dokładnie w tym miejscu Ziemi, gdzie znajduje się jej biegun północny. Państwo swe każe otoczyć murem kołowym (także ‚ wykonanym z błonki — „cienia“). Zamek „Rex“ znajduje się w środku geometrycznym tego „kołowego“ państwa. Po przeprowadzeniu przygotowań militarnych, król wypowiada wojnę innym narodom „płaszczaków“ i rozpoczyna podbój obcych ziem. Wojska jego uderzają jednocześnie we wszystkich kierunkach. Po każdej zwycięskiej bitwie król każe budować nowe mury (oczywiście płaskie) kołowe, otaczające mury poprzednie. W ten sposób powstaje cały system murów, z których każdy nowy obejmuje koncentrycznie mury stare.
Jasne jest, że po każdym podboju promień okręgu, będącego nową granicą państwa, staje się coraz większy i na zbudowanie nowych murów zużywa się więcej materiału — „błonki“ — niż na mury wcześniejsze, o promieniach mniejszych. Zjawisko to nikogo oczywiście nie dziwi. Istoty płaskie mogą stworzyć w swej umysłowości pojęcie tylko dwuwymiarowości. W ich więc wyobrażeniu i Ziemia jest płaska. Nie wiedzą oni, czy posiada gdzieś „granicę“, czy nie. Właśnie zbadanie tego problemu jest ubocznym celem wielkiej wojny, zmierzającej do pobicia wszystkich „podpłaszczaków“. Państwo „nadpłaszczaków“ rozszerza się coraz bardziej, granice jego stają się kołami o coraz większych promieniach, budowniczowie zużywają coraz więcej materiału na mur zamykający państwo.
W podobny sposób, po n-tej powiedzmy z kolei wielkiej zwycięskiej bitwie, budują nowy mur kołowy. Ale zachodzi tu coś dziwnego, nieoczekiwanego. Choć promień nowego kołowego muru jest większy od promienia muru poprzedniego, budowniczowie zużywają na jego postawienie mniej materiału niż na mur stary. Mur nowy, choć obejmuje stary, jest „mniejszy“, wymaga mniejszej ilości „błonki“. Zjawiska tego nie umieją w żaden sposób wytłumaczyć. Jest ono dla nich zagadką.
Jeżeli na chwilę porzucimy świat „płaszczaków“ i spojrzymy na ich państwo z naszego „ludzkiego“ punktu widzenia, zagadnienie to wyda się nam zrozumiałe. Rozszerzając swe państwo i budując coraz nowe mury wzdłuż równoleżników, doszli wreszcie „płaszczakowie“ do równika — najdłuższego spośród równoleżników i wreszcie go przekroczyli. Promienie tych okręgów wciąż wzrastały, bowiem były mierzone od bieguna po powierzchni Ziemi. Wiemy, że pierwszy równoleżnik na półkuli południowej jest bardziej oddalony od bieguna północnego niż równik, posiada większy promień, mierzony po powierzchni Ziemi, choć jego obwód jest mniejszy niż równika. Nam wydaje się to zrozumiałe, bo my wiemy, że Ziemia jest kulą, ale „płaszczakowie“ o tym nie wiedzą, a nawet i gdyby mogli wiedzieć, nie byliby w stanie tego sobie wyobrazić. W ich więc pojęciu zagadnienie całe można streścić w następujących słowach:
Na wybudowanie muru kołowego o pewnym, dostatecznie dużym promieniu, należy zużyć mniej materiału, niż na wybudowanie muru kołowego o promieniu mniejszym, przy „dwuwymiarowości“ Ziemi.